Czcionka:
Kontrast:
Chrześcijańska Misja Społeczna Teen Challenge w Elblągu. Usłużyć drugiemu człowiekowi
data dodania: 23.12.2019
Chrześcijańska Misja Społeczna Teen Challenge w Elblągu. Usłużyć drugiemu człowiekowi

Chrześcijańska Misja Społeczna Teen Challenge w Elblągu pomaga odtrąconym, a także tym, którzy odtrącili od siebie swoich bliskich i nie mogą znaleźć do nich drogi powrotnej – przez alkohol, narkotyki, hazard i innego rodzaju uzależnienia i uwikłania rujnujące więzi społeczne, zdrowie, poczucie wartości i sensu życia.

Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, granica dzieląca „zdrowe” społeczeństwo od odrzuconych przez nie tych „gorszych”, jest bardzo cienka. Historie ludzi, którzy znaleźli się na tym społecznym marginesie, boleśnie to potwierdzają. Czasem wystarczy chwilowa utrata czujności lub zbytnie zaufanie poczuciu kontroli nad wkradającym się w codzienne czynności nałogiem. I jest się po drugiej stronie – bez faktycznej kontroli nad swoim postępowaniem, bez wsparcia osób bliskich, z którymi zerwana została więź. Do tego dochodzą wzajemne pretensje, poczucie winy, słowa, które się wypowiedziało, a których nie można już cofnąć, brak zaufania. I pozostaje się na tym marginesie – z nałogami, które coraz bardziej pogrążają, ale bez wsparcia tych, od których mogłoby ono przyjść.

Do ludzi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji – bezdomnych, uzależnionych, samotnych – przychodzą osoby skupione w Teen Challenge. Z Piotrem i jego żoną Beatą, założycielami oddziału elbląskiego Chrześcijańskiej Misji Społecznej na czele. Przynoszą im wsparcie we wszystkich aspektach życia, w których nastąpiła destrukcja. Począwszy od przysłowiowej miski zupy poprzez pomoc w zdobyciu odzieży, doradztwo prawne, aż po najważniejsze – pomoc w wyjściu z nałogu i beznadziei bezdomności oraz znalezieniu sensu życia. W tym ostatnim podstawą działania Teen Challenge jest wiara w Boga i ewangelizacja, czyli przekazywanie dobrej nowiny, której kwintesencją jest stwierdzenie „Bóg cię kocha”.

O swojej wierze w Boga bardzo chętnie mówi Beata, z która rozmawialiśmy o działalności Teen Challenge w Elblągu. Opowiedziała nam o tym, jak teraz wygląda ich działalność charytatywna, ale też o przymiarkach, wątpliwościach i początkach trudnej drogi, którą wraz z mężem odbyli, zanim znaleźli tę właściwą.

Początków było kilka                                                                    

Za jeden z takich początków można uznać 37 litrowy garnek na zupę, w którym z pomocą zaprzyjaźnionych dobrych ludzi, między innymi Zofii i Krzysztof, zaczęli gotować posiłki i rozdawać ją bezdomnym na Placu Dworcowym w Elblągu. Ale ten garniec zupy tylko teraz, po latach, może się wydawać początkiem. Wtedy był już bardzo zaawansowanym etapem ich pomocowej działalności.

Prawdziwy początek ma związek z traumą uzależnień, w które uwikłał się mąż Beaty, Piotr. Od ich własnego, rodzinnego dramatu, a potem procesu wychodzenia z uzależnień i współuzależnienia rozpoczęło się poszukiwanie drogi, którą podążają teraz. Drogi, do której najlepiej pasuje wypowiedziane przez Beatę zdanie „Żeby usłużyć drugiemu człowiekowi”.

Spotkaliśmy się w punkcie konsultacyjnym elbląskiego oddziału Teen Challenge. Beata przyjmuje tu potrzebujących, aby pokierować ich do miejsc, w których otrzymają pomoc.

A zaczęło się od jednego człowieka, jak to mówi Beata „wprost ze śmietnika”, który stanął na ich drodze i potrzebował pomocy. Udało im się ją zorganizować. Ubrali go, wyposażyli w najpotrzebniejsze rzeczy i wyprawili do ośrodka terapeutycznego. Piotr zaczął odwiedzać bezdomnych, którzy pomieszkiwali w pustostanach i na śmietnikach. Zawsze miał dla nich przygotowane kanapki, rozmawiał, proponował pomoc, opowiadał o swoich przejściach, dawał świadectwo, że można zerwać z nałogiem. Wtedy też podczas jednego ze spotkań doznał olśnienia – usłyszał w głowie głos mówiący „Plac Dworcowy, piątek, godzina 17”. Od tego zaczęło się odwiedzanie tego miejsca w każdy piątek – z herbatą, zupą, pomocą i słowem nadziei. Trwa ono do dziś i jest najbardziej rozpoznawalną w mieście forma działalności pomocowej Beaty i Piotra. Wokół ich działań skupili się inni ludzie, zaczęła nadchodzić pomoc i wsparcie, zarówno wolontariackie, jak i materialne. I nastąpiła ta chwila, kiedy trzeba było zarejestrować działalność stowarzyszenia. Beata jednak nie chciała tego zrobić. Czuła, że to nie jest właściwa droga. Ramy formalne stowarzyszenia nie wydawały się jej właściwe. Beata swoje wątpliwości tłumaczy działaniem siły wyższej – „coś nie pozwoliło mi podpisać tych dokumentów”.

I wtedy natknęli się na Teen Challenge

Podczas jednego ze spotkań organizacji pomocowych poznali założycieli Chrześcijańskiej Misji Społecznej w Polsce. Zapoznali się z celami jej działalności i Beata zrozumiała, że to jest właśnie ten rodzaj pomocy, w taki sposób zorganizowany i tak zorientowany ewangelicznie, jakiej chce udzielać potrzebującym. I tak powstał elbląski oddział Chrześcijańskiej Misji Społecznej Teen Challenge. Stało się to w 2015 roku.

Elżbieta i Piotr oraz skupieni wokół nich ludzi pozostali przy swojej idei odwiedzania z kawą, herbatą, chlebem i zupą w każdy piątek o godzinie 17 Placu Dworcowego. Jednak dzięki bardziej zorganizowanemu działaniu w ramach Teen Challenge udało im się usystematyzować tę akcję i rozszerzyć krąg zaangażowanych w nią ludzi. Gotowanie ciepłej zupy w dużej mierze wzięli na siebie wolontariusze. Pomógł tu zwłaszcza Klub Szefów Kuchni w Elblągu, zrzeszający restauratorów, którzy połowę obowiązków kulinarnych wzięli na siebie. Drugą połowę realizują inne podmioty lub osoby prywatne. Idea rozszerza się – co z jednej strony jest powodem do dumy dla pomysłodawców. Z drugiej jednak zasmuca : na piątkowych spotkaniach nieustannie pojawiają się potrzebujący, a ich liczba nie maleje. W tej chwili jest to od 50 do 80 osób, które przychodzą po talerz zupy i kromkę chleba. Bezdomni, ale też starsi, samotni ludzie, którzy oprócz posiłku szukają także kontaktu z drugim człowiekiem, uwagi, wsparcia, pocieszenia, choćby promyka nadziei, a czasem rady. Na miejsce tych, którzy odchodzą – wyjeżdżają albo umierają – pojawiają się nowi.

Jak mówi Beata, bezdomni przemieszczają się. Dlatego wielu z tych, którym pomaga Teen Challenge to osoby spoza Elbląga. Plac Dworcowy jest więc miejscem, na którym najłatwiej ich spotkać.

Żmudna praca, cierpliwość i promyki nadziei

Główną formą działania Teen Challenge jest organizacja pomocy na rzecz konkretnych osób, które chcą wyjść z nałogu.

Jeśli ktoś taki zgłosi się do Beaty i Piotra, szukają dla niego miejsca w odpowiednim ośrodku terapeutycznym. Gdy sytuacja tego wymaga, najpierw organizują dla niego detoks, pobyt w szpitalu, pomagają załatwić bieżące sprawy.

Zazwyczaj wszystko to wymaga czasu, dlatego potrzebne było przygotowanie dla potrzebujących miejsc tymczasowego pobytu, tak żeby podejmując decyzję o walce z nałogiem, nie musieli wracać tam, skąd przyszli, czyli najczęściej na ulicę.

Dzięki ogromnej determinacji Piotra i Beaty, a także pomagających im ludzi udało się otworzyć mini hostel dla ośmiu osób. Mieści się on w tym samym budynku, co punkt konsultacyjny Teen Challenge. Przebywają tam osoby oczekujące na miejsce w ośrodkach terapii. Gdy mogą się już tam udać, dzięki misji są odpowiednio wyposażeni i przygotowani… mówiąc wprost – umyci, ubrani w czystą odzież i przyobleczeni w godność, którą wcześniej utracili.

Nie wszystkim udaje się wytrwać w próbie terapii. Bywa, i to często, że jej nie kończą. Taka jest cena, którą inkasuje nałóg. Ośrodki terapeutyczne Teen Challenge organizują terapie długoterminowe (roczne) oraz krótkoterminowe (dwumiesięczne). Bardzo często wysłani na nie potrzebujący, mimo silnej motywacji, rezygnują, wracają „w to marne miejsce”, jak je nazywa Beata, czyli na ulicę, i do nałogu. Teen Challenge nigdy nie rezygnuje z tych, którzy się na pewnym etapie poddali. Nie odwraca się do nich plecami. Zawsze daje drugą, trzecią i kolejne szanse.

Zwłaszcza, że są też sukcesy. Wielu podopiecznych znajduje w sobie tyle siły, że udaje im się nie tylko przebyć cały proces terapii, ale całkowicie oczyścić z uzależnień swoje życie. Właściwie źle to zabrzmiało. Beata twierdzi, że tu pomaga czynnik zewnętrzny, boski. Że dopóki uzależniony mówi „dam sobie sam radę”, to nic nie można zrobić. Dopiero gdy powie „pomóżcie, bo sam sobie nie daję rady”, może przyjąć pomoc z zewnątrz.

Ci, którym udało się wrócić do normalności, do bliskich, do społeczeństwa, do zdrowia i do siebie wolnego od nałogów, często wracają do Teen Challenge, ale już w innej roli. Wielu stanowi żywe świadectwo dla wciąż uzależnionych, że droga powrotu jest możliwa. Nie tylko zresztą świadectwo – stają się partnerami w rozmowie. Z jednej strony wiedzą, jak podchodzić do osób uzależnionych, a z drugiej znają stan, w którym się one znajdują. A jest to stan zaprzeczeń, często agresji, pretensji. Oni też tacy byli. Nie dadzą się łatwo zbyć, oszukać, odtrącić.

Im dalej w las…

Im więcej działań, tym więcej potrzeb. Po zorganizowaniu hostelu dla osób czekających na miejsca w ośrodkach terapeutycznych, okazało się, że potrzebny jest też azyl dla tych, którzy wracają z terapii – bo przecież nie mają dokąd pójść, nie maja jeszcze swojego kąta, pracy. Podobnie z osobami wychodzącymi z aresztów, więzień. Sytuacje są różne. Zorganizowano taki azyl.

Następnie przyszła potrzeba przygotowania mieszkania treningowego, dla tych, którzy potrzebują czasu na to, żeby nauczyć się żyć na nowo. Je także zorganizowano.

Funkcjonuje to wszystko za sprawą poświęcenia i determinacji Beaty i Piotra działających w ramach Teen Challenge. Ale nie tylko ich działalności. Wokół wcielanej przez nich w życie idei pomocy najbardziej potrzebującym zgromadziło się bardzo wielu ludzi dobrej woli, dzięki którym pomoc się rozszerza. Pojawiają się sponsorzy – a to hurtownia spożywcza, która zapewnia wkładkę mięsną do zup, a ty zakład produkujący opakowania, w tym talerze, w których serwowane są posiłki.

Od trzech lat organizowany jest Piknik Rodzinny, który gromadzi wszystkich tych ludzi, którzy na co dzień są beneficjentami pomocy udzielanej przez wolontariuszy Teen Challenge. Jednak w ten jeden dzień spotkanie bezdomnych, samotnych, potrzebujących duchowego wsparcia ma inny wymiar – bardziej radosny, z zawieszonymi na chwilę troskami dnia codziennego. Tym bardziej, że uczestniczyło w nim wiele dzieci.

Inicjatywa skierowany jest przede wszystkim do rodzin, samotnych matek z dziećmi, do seniorów i innych środowisk potrzebujących wsparcia i działań integracyjnych. Piknik odbywający się w Bażantarni ma charakter kreatywnie zorganizowanego wypoczynku, w którym zwłaszcza dzieci mogą beztrosko spędzić czas. Natomiast dorośli, którzy borykają się z trudami życia codziennego, nałogami i marginalizacją, mogą spotkać się w gronie podobnych sobie osób. A także z ludźmi, którym udało się „wyjść na prostą”, zerwać z uzależnieniem, uwolnić się od wstydliwej przeszłości. Dzięki takiemu spotkaniu rośnie nadzieja i wzmacnia się siła woli, żeby także spróbować żyć inaczej.

Z roku na rok festyn jest coraz bardziej popularny. Tegoroczna edycja, odbywająca się w sierpniu zgromadziła około 200 osób. Rozdano 400 porcji zupy!

Jak widać 37 litrowy garnek z początku działalności już by nie wystarczył.

***

Chrześcijańska Misja Społeczna Teen Challenge funkcjonuje dzięki datkom finansowym dobrych ludzi, darczyńcom rzeczowym. Organizuje także zbiórki: żywności, odzieży i artykułów higienicznych pierwszej potrzeby. Głównie dla mężczyzn – to też jest znak problemu. To przede wszystkim mężczyźni popadają w tak skrajnie złą sytuację życiową. To oni są najczęściej tak blisko tego „marnego miejsca”.

 

Ryszard Bieńkowski

Fot. Agnieszka Bielawska

 

Adres punktu konsultacyjnego:
Chrześcijańska Misja Społeczna Teen Challenge w Elblągu

Ul. Związku Jaszczurczego 17, pokój 27-2, 82-300 Elbląg

Telefon do oddziału: 503 555 022

E-mail: elblagteenchallenge@gmail.com