Czcionka:
Kontrast:
Zacznij żyć na swoich warunkach
data dodania: 29.03.2020
Zacznij żyć na swoich warunkach

Coraz więcej moich czytelników zaczyna doceniać prostotę i naturę w życiu. Proste życie stało się sposobem na szczęście. Rozmawiamy z Katarzyną Enerlich, pisarką, zielarką i pasjonatką naturalnych kosmetyków.

- Na walkę z wirusami polecasz herbatkę „Się nie damy”. Jaki ma skład?
- Uodparniająca na wirusy i bakterie mieszanka ziołowa herbatka "Się nie damy" to mój pomysł na utrzymanie się w zdrowiu. Połączyłam najważniejsze składniki antywirusowe i antybakteryjne, czyli są tu: owoc czarnego bzu, kurkumę, jeżówkę (echinacea), liście i owoce malin, tarczyca bajkalska, kwiatostan leszczyny, łuska dzikiej róży, lipa, czystek, nagietek, rumianek, mięta dla lekkości smaku i dla nadania kolorytu - chaber bławatek. Część ziół zebrałam sama, gdyż przez cały sezon zbieram zioła i suszę, by być niezależna, ale część z nich musiałam kupić - na szczęście sklepy zielarskie działają. Parzę to w dzbanku na cały dzień i popijam z lekkością, bo smak naprawdę zacny, a kwiat dzikiego bzu zapewnia przyjemny, pudrowy smak. Do tej herbatki można dodać świeży imbir i to wzmocni jej smak i nada ostrości. Można też dolać soku z cytryny i miodu. Zalewam to raz i piję. Potem zalewam na noc drugi raz i na drugi dzień mam znów mocny, naciągnięty wywar. Piję. Zalewam trzeci raz. Zatem jedna porcja herbatki wystarcza mi na trzy zalania.

- Spotkałaś na swojej drodze niezwykłe osoby, które takie herbatki też przygotowywały. W książce „Piękno z pól i łąk” cytujesz słowa Krystyny Judki, czyli bieszczadzkiej ziołowej wiedźmy: „zioła, a właściwie kwiaty, fascynowały mnie od dzieciństwa (…). Uwielbiałam jako kilkulatka bawić się w lekarza, który tak naprawdę nie jest lekarzem, bo leczy roślinami”. Też tak miałaś?
- Trochę inaczej. Uwielbiałam samotne spacery na odludzia - dziś pewnie rodzice nie puściliby na nie swojego dziecka, bo strach, że coś się stanie. Wychodziłam za osiedle i szłam w łąki nad jezioro Sołtyskie, bezdrożami. Zaszywałam się w krzakach i wyobrażałam sobie, że tu mieszkam, a nie na blokowisku. Czułam się bezpiecznie wśród drzew i krzewów, ukryta przed ludzkim wzrokiem. Mogłam tak siedzieć godzinami i wyobrażać sobie, że mieszkam z dala od ludzi, na zupełnym pustkowiu. Obcowałam wtedy z roślinami. Zbierałam je. Swoją najwcześniejszą wiedzę o przyrodzie zaczerpnęłam od mamy i z książek, na przykład z serii "Co słonko widziało" autorstwa Marii Konopnickiej. To był początek. Potem były książki bardziej dorosłe i marzenia, że chcę kiedyś mieszkać na wsi, blisko natury, wymyślać potrawy w dzikich roślin i używać ziół do leczenia i pielęgnacji ciała. A kiedy w życiu pojawiła się taka przestrzeń, że mogłam to zrobić, bez wahania podjęłam decyzję. I tak moje dziecięce marzenia stały się moim sposobem na życie i na pracę.

- Dziś nie używasz żadnych kosmetyków z drogerii. Kiedy postanowiłaś, że zmieniasz swoje życie?
- Pierwszą zmianą była decyzja o odejściu z pracy, która nie dawała mi nadmiernej satysfakcji. Pracowałam wtedy w urzędzie miejskim i nie czułam, by to był mój plan na resztę życia. Napisałam debiutancką powieść, wydałam ją i zwolniłam się. Potem trafiłam na zajęcia jogi. Joga nie tylko zmienia ciało, ale i myślenie. Wtedy mój umysł otworzył się na zupełnie nowe obszary. Inne jedzenie, jeszcze więcej ziół w życiu, bo przecież wcześniej też były, ale nie na taką skalę. Doceniłam, co znaczy sprawność fizyczna i jak bardzo ma wpływ na to, jak mówię, jak myślę, co jem i jak śpię. Te obszary wiążą się ze sobą. Żeby być w harmonii, wszystko musi być zbalansowane. Zrobiłam uprawnienia instruktorskie. Potem kurs fitoterapii zielarstwa oraz muzykoterapii dogłębnej komórkowej. Uczę się nowych rzeczy dla siebie i innych. Założyłam kilka lat temu swoją firmę BABA JOGA, mam swoją szkołę jogi, prowadzę warsztaty, spotykam się z czytelnikami. Czuję, że to dobra droga.

- Mówisz również: „ Jesteś częścią natury. Trzeba o tym pamiętać. Niczego, co może Cię rozwinąć, nie odkładaj na później. Szukaj harmonii i kontaktu z naturą”… Mieszkańcom Warmii i Mazur łatwiej to zrealizować, a co z mieszkańcami dużych miast?
- Można to robić dosłownie wszędzie. Mam wspaniałe koleżanki, joginki, czytelniczki, które te proste zasady wcielają w życie, mieszkając na jedenastym piętrze wieżowca w środku dużego miasta. Na balkonie hodują zioła i warzywa, wyjeżdżają z miasta, by zbierać zioła - przecież każde miasto się gdzieś kończy i zaczyna się wieś i pola. Nie ma przeszkód, by tam dotrzeć. Same kręcą kremy, balsamy, szampony. Pieką chleb, robią sery, dziergają czapki i szaliki na drutach, słuchają pięknej muzyki, otaczają się pięknem i mają piękne myśli. To nie miejsce, w którym żyjesz, jest tu najważniejsze, a twój wewnętrzny spokój. Im bardziej jesteś w sobie, tym wyraźniej jesteś na zewnątrz.

- Czy powrót do medytacji, natury jest jednym ze sposobów w obecnym świecie? Ty od lat pokazujesz, że joga może być naszą bronią w walce ze stresem.
- To po prostu skuteczny i sprawdzony sposób, choć tylu ludzi odżegnuje się od tego, mówiąc, że to głupoty, strata czasu, czary mary i tego typu. A to, że są wysokie i niskie wibracje i że wszystko jest wibracją to nie czary mary, a fizyka, i mówił o tym już Tesla. Niskie wibracje to strach i panika, a wysokie do miłość i wdzięczność. Im więcej wysokich wibracji w tobie, tym masz lepsze życie. I to nie bajka, a naukowo udowodnione tezy.

- Twoi czytelnicy piszą, że inspirujesz też inne osoby. Co mówią najczęściej?
- To jest piękne, że coraz więcej z nich zaczyna doceniać prostotę i naturę w życiu, że proste życie stało się sposobem na szczęście. Najczęściej piszą, że zaczynają zbierać zioła, piec chleb i przyrządzać fajne potrawy, również z dzikich roślin. Niektórzy sprzedają mieszkania w mieście i idą żyć na wsi, niektórzy rzucają pracę, której nie lubią - ja też tak kiedyś zrobiłam - i zaczynają żyć na swoich warunkach.

- Dziś czujesz się lepiej?
- Spokojniej. Jest w tym akceptacja i zgoda na wiele rzeczy, nie psioczę na rzeczy, na które nie mam wpływu, nie komentuję wydarzeń politycznych, nie daję się nakręcać mediom. Mam swoją drogę - z dala od tego. I chcę nią iść.

- Od czego zacząć nasze życie bez chemii, w zgodzie z naturą?
- Od wyjścia na spacer. Ale nie na taki, że gada się przed telefon albo myśli o pracy. Na taki spacer, że widzi się i słyszy wokół siebie absolutnie wszystko, że bierze się udział w tej zielonej symfonii świata. To jest uważność, która - raz doświadczona - staje się nagle potrzebna.

- A kiedy już rozpoczniemy prawdziwie naturalne życie, co zyskamy?
- Poczujesz łączność z Naturą, inaczej spojrzysz na pory roku, żywioły, przemijalność. Zobaczysz, jak wszystko w przyrodzie jest pełne porównań. Spójrz na liść. Jego unerwienie. Pod jakim kątem są w nim nerwy. Kiedyś bardzo dawno lat temu zbudowano kanalizację w pewnym dużym mieście, której schemat wyglądał tak właśnie, jak liść. Kanalizacja działała niezawodnie aż do czasów współczesnego człowieka, który notorycznie śmieci. Ludzie zaczęli wrzucać do niej tak zwane mokre chusteczki, które nie rozpadają się w wodzie jak papier, i inne dziwne rzeczy. Zapchali tę starą, doskonale funkcjonującą sieć. To jednak daje wiele do myślenia - to, co w Naturze, jest najdoskonalsze i nie ma po co tego zmieniać, bo nic nie będzie lepsze. Prawa Natury są najlepszym nauczycielem.

- Myślisz, że to, co dzieje się aktualnie, sprawi, że wiele osób zadecyduje o zmianie?
- Mam taką nadzieję. Ludzie zaczynają interesować się jogą i medytacją, ich serce otwiera się na nowe rzeczy. Nawet jeśli robią to z nudów, to nieważne. Bo nieważna jest droga, która pozwoli odnaleźć harmonię, spokój i dobre życie. Ważne, że tam dotrzesz. Obserwuję wielkie zainteresowanie ziołami, zdrowym jedzeniem, ludzie pieką chleby, oglądają fajne programy, uczą się nowego. Marzy mi się czas, kiedy przestaniemy jako społeczeństwo jeść śmieci, truć się lekami, które nie leczą, a niszczą nasz organizm, kiedy docenimy rolę wibracji, czyli fizyki molekularnej,  w naszym życiu.

- Rozmawiam z tobą głównie o naturalnych kosmetykach, ale przecież przede wszystkim jesteś pisarką. Czy powstaną kolejne odsłony książki "Piękno z pól i łąk"?
- Myślę, że powstanie coś podobnego, ale teraz skupiam się na powieściach. Moi czytelnicy lubią je najbardziej. Skończyłam właśnie dwudziestą książkę, która ukaże się w lipcu. Miała w maju, ale zamęt na to nie pozwala. To nic, lipiec też jest dobry.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

 

Katarzyna Enerlich – pisarka, nauczycielka jogi, zielarka i pasjonatka naturalnych kosmetyków. Pochodzi z Mrągowa.