Czcionka:
Kontrast:
Pomocni od Pomorza aż po Warmię i Mazury
data dodania: 22.02.2023
Pomocni od Pomorza aż po Warmię i Mazury

Fundacja Pomorzemy swój początek bierze z Gdańska. Tam właśnie, na bazie potrzeb, chęci współpracy i pomocy stworzono model biznesowy, który stanowi odpowiedź na lokalne potrzeby samorządu i mieszkańców. Takich rozwiązań na skalę Polski jest więcej, ale u nas, w Elblągu, gdzie przeszczepiono to rozwiązanie, jest to pierwsze tego typu przedsiębiorstwo społeczne. O początkach i działaniach Fundacji Pomorzemy rozmawiamy z jej prezesem Piotrem Puchalskim.

- Co było na początku?
- Na początku był chaos (śmiech)

- Jak zawsze przy tego typu inicjatywach. Zatem skąd wzięła się inspiracja?
- To była to zupełnie naturalna kolej rzeczy. Osoby angażujące się obecnie w działalność Fundacji zajmują się na co dzień tematem zadłużeń, ich restrukturyzacji, upadłości konsumenckiej, ogólnie zagadnieniami pomocy osobom, które z różnych przyczyn znalazły się w trudnej sytuacji życiowej, finansowej. Losy tych osób zależą z jednej strony od ich starań, ale też od tego, czy i jakie wsparcie otrzymają. Bywa tak, że zadłużają się na skutek nagłych wypadków, chorób, biorą pożyczki tam, gdzie szybciej są w stanie je uzyskać a rzeczywistość spłacania rat, odsetek zaczyna przerastać ich możliwości. Czasem nie starcza od przysłowiowego pierwszego do pierwszego, nie da się na czas spłacać rat, przychodzą kolejne odsetki, problem narasta i nagle w tej spirali człowiek traci dom, jedyne miejsce dające poczucie bezpieczeństwa, znajomych, możliwości… często kończy się popadaniem w uzależnienia lub też zła sytuacja człowieka jest ich skutkiem. Zaczyna się trudny rozdział życia. Elbląskie Centrum Mediacji i Aktywizacji Społecznej pomaga w kwestiach oddłużeń, ale pytanie: co później? Na pytanie, co dalej odpowiada właśnie Fundacja Pomorzemy.

- Z jednej strony zadłużenie trzeba spłacić, a z drugiej strony pojawia się trudność, ponieważ nie ma z czego. Jeśli występuje już temat zatrudnienia, to słyszymy: czy warto? Bo przecież komornik zabierze mi wypłatę…
- Dokładnie tak. Spotykamy się z tym często. W dodatku w sytuacji bezdomności, który pracodawca chciałby się na to zdecydować? Wówczas  koło się zamyka.

- Jak można odczarować schemat: nie pójdę do pracy, bo mi wszystko zabiorą, nie opłaca się, gdzie znajdę pracę z moim „doświadczeniem”, nie zatrudnię tego człowieka, bo to kłopot z komornikami, itd.?
- Można rozmawiać z komornikiem i rozłożyć dług na raty możliwe do spłaty. Można zorganizować mieszkanie treningowe, w którym osoby w kryzysie bezdomności mogą zacząć wszystko od początku. Można dać pracę, dzięki której te osoby będą mogły spłacać swoje długi, płacić podatki, realizować się w pracy, być częścią społeczeństwa.

- Można, a nawet wierzę, że warto. Tylko mówić to jedno, zrobić to już zupełnie inna rzecz.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.

- Więc jak to możliwe? Jak to wygląda w praktyce?
- W Gdańsku właśnie takie praktyki funkcjonują. Zaczyna się od oddłużeń, rozłożenia długów na raty, przygotowania tej osoby do pracy, zatrudnienia, starania się o mieszkanie treningowe czy socjalne.

- Zastanawia mnie fenomen tego zjawiska. Jest to bardzo trudne zadanie, aby ludzie z różnych przyczyn tak bardzo oddaleni od rynku pracy, powrócili do zawodowego i społecznego funkcjonowania. Zastanawia mnie czy jest to „opłacalne” z punktu widzenia wysiłków, nakładów pracy i środków? Jaka jest tego efektywność?

- Jeśli mówimy o człowieku to zawsze warto. Zawsze się „opłaca”. Człowiek jest najwyższą wartością. Natomiast czy „opłaca się” społeczeństwu, państwu? To właśnie rozumieją instytucje, urzędy, z którymi nawiązaliśmy współpracę. Patrząc na to czysto praktycznie i opłacalnie – jeśli człowiek, który ma zadłużenia, świadczenia na życie z ośrodka pomocy społecznej, jest leczony na koszt naszego państwa, czyli na nasz koszt, koszt podatników, kiedy powraca do pracy to jakie są tego konsekwencje? Po pierwsze spłaca swoje długi. Po drugie pracuje i płaci podatki. Po trzecie, jest w stanie swoją pracą zaspokoić większość swoich potrzeb. Po czwarte wykonuje potrzebną, użyteczną pracę. Oczywiście, nie dzieje się to z dnia na dzień.

- Jest to długi proces wdrażania się do pracy, zaangażowanie w jej utrzymanie, nabywanie nawyków zawodowych, wrastania w różne role zawodowe i społeczne. Zapewniacie wsparcie na każdym etapie?
- Osoby, z którymi współpracujemy, które wspieramy, mają swoje dysfunkcje, z racji tego trudno im utrzymać pracę, czasem wracają do długów, potrzebują pomocy. My zdajemy sobie z tego sprawę. Fundacja zapewnia im pracę na miarę ich możliwości, ale musi to być dla nas praca użyteczna, wykonane prace odpowiedniego poziomu. Dajemy im warunki funkcjonowania troszkę pod kloszem, w branży, w której można dość szybko nauczyć się wykonywania podstawowych czynności, gdzie jest dużo zleceń. Wsparcie z naszej strony jest, ale wymagania o dbałość i uszanowanie tej szansy również, w końcu firma rozliczana jest za efekt i jakość.

-   Kto chce podejmować się współpracy z Wami wiedząc, jaki macie model pracy, kogo zatrudniacie i jakie macie cele?
- Fundacja jest przedsiębiorstwem społecznym. Nie dla każdego zleceniodawcy jest to istotne, ale dla niektórych wręcz pożądane. Robimy zlecenia na rzecz klientów prywatnych, ale największe zlecenia dające ciągłość prac i finansowanie zatrudnienia naszym pracownikom mamy od samorządów. Wygrywamy przetargi, zapytania, realizujemy mniejsze zlecenia.

- Istota przedsiębiorstwa społecznego odrywa tu w ogóle jakąś rolę?
- Mądry samorząd, a z takimi mamy do czynienia, wie, że zlecając nam zadanie, ma liczne korzyści. Z jednej strony otrzymują dobrze wykonaną pracę, za którą płacą, tak jak każdej innej firmie, której by to zlecili. Z drugiej, zatrudnienie u nas mają osoby, które w innych okolicznościach byłyby na utrzymaniu państwa, podatników, więc plusem jest to, że nie są już beneficjentami ośrodków pomocy społecznej, a sami pracując, stają się podatnikami. Kolejną korzyścią jest to, że firma działająca w mieście, zarabia tutaj i tutaj oczywiście zostawia swoje podatki. Im większe zatrudnienie i zlecenia tym lepiej dla samorządu. Plusem jest również to, że jako przedsiębiorstwo społeczne możemy korzystać z różnego rodzaju wsparcia finansowego, inwestować w narzędzia i sprzęt ułatwiający i przespieszający pracę, co oznacza, iż ten koszt nie jest wliczony w usługę, a zatem możemy być tańsi od innych firm. Korzyści jest więc wiele.

- Dlaczego fundacja zajmuje się działalnością remontową?
- Branża remontowa jest tą, która daje duże szanse na stabilność, tym bardziej, jeśli jednym ze zlecających jest samorząd i jego jednostki. Jest to również branża rozwojowa. Przy odpowiednim partnerstwie i współpracy ze specjalistami, w połączeniu z właściwym sprzętem daje miejsca pracy, na których odnajdą się osoby nie posiadające specjalnych kwalifikacji. W prostych pracach lub takich, do których łatwo można przeszkolić pracowników, możemy zatrudniać ludzi wychodzących z różnych trudności życiowych, bez doświadczenia czy specjalnych umiejętności. Tu potrzebna jest ich motywacja, dokładność i cierpliwość. Chęci są najważniejsze.

- Firm remontowych na rynku jest dużo. Konkurencja w dostępie do zleceń, które ogłasza samorząd jest spora. Czym może konkurować z nimi przedsiębiorstwo społecznej takie jak Wasze?

- Od wielu lat ekonomia społeczna, przedsiębiorstwa takie jak nasze, stanowią rozwiązanie zarówno dla problemów reintegracji zawodowej i społecznej, jak i realizacji usług społecznych. Stowarzyszenia czy fundacje wypełniają wiele nisz na rynku gospodarczym i społecznym i jest to efekt pożądany. Potrzeba, aby dać im szansę zaistnieć znalazła odzwierciedlenie w przepisach, między innymi klauzulach społecznych czy nowej Ustawie o ekonomii społecznej. Przepisy te dają szasnę na przystąpienie, pierwszeństwo do zamówień publicznych spółdzielniom socjalnym czy podmiotom o statusie przedsiębiorstw społecznych. Dzięki temu taki podmiot realizuje nie tylko usługi jako tą część zarobkową, z której opłaca zatrudnienie, ale także daje szansę na pracę osobom, którym z różnych przyczyn gorzej się wiedzie w życiu. W taki sposób, w oparciu o prawo, nasze samorządy mogą wspierać przedsiębiorczość społeczną, miejsca pracy odpowiedziane społecznie, zaangażowane w rozwiązywanie lokalnych problemów.

- Co Wam przyświeca jako ludziom, którzy poświęcają własny czas, energię, nierzadko też i środki na realizację takich inicjatyw? Dlaczego to robicie?
- Chyba jest to zakorzenione w każdym z nas, w każdej osobie, która nas wspiera, współpracuje, udziela się w Fundacji. To myślenie, że mając dzielisz się tym z innymi. Posiadając pieniądze dzielisz się nimi z innymi, posiadając zasoby wewnętrzne angażujesz je, aby procentowały w otoczeniu, jeśli masz możliwość, tworzysz rozwiązania, które służą innym, służąc nam wszystkim. To wyzwala efekt synergii. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, jest to dla nas naturalne, jesteśmy elementem społeczeństwa obywatelskiego i takie chcemy budować i wzmacniać. Taka jest istota świata pozarządowego.

- Jakie są plany na przyszłość, na rozwój Fundacji?
- Planujemy podejmować się większej ilości zleceń prywatnych, ale musimy nabrać jeszcze wprawy, podzielić ekipy, doposażyć się w sprzęt. Najważniejsze jest to, aby utrzymać stabilność finansową, jesteśmy przecież odpowiedzialni za zatrudnienie i regularne wynagrodzenia dla pracowników więc to jest dla nas priorytet. Mamy nadzieję, że zyskamy większe grono partnerów do współpracy i zleceń.

Katarzyna Ciszewska

fot. Fundacja Pomorzemy