To koło od wejścia zaraża uśmiechem i swoją pozytywną aurą, której nie sposób nie zauważyć. Przedstawiamy przykład udanej reaktywacji Koła Gospodyń Wiejskich, tym razem w Sępopolu.
Koła Gospodyń Wiejskich przeżywają właśnie swój renesans i są miejscem spotkań dla współczesnych kobiet, ale też mężczyzn. Nie są tylko nawiązaniem do tradycji, ale odpowiedzią na potrzeby współczesnych ludzi. Spotkajmy się z aktywnymi seniorami z Koła Gospodyń Wiejskich w Sępopolu. W Sępopolskim KGW aktywnie działa 25 osób, nie tylko kobiety, jest też kilku „rodzynków”.
Pani Janina Tkaczuk, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Sępopolu od urodzenia mieszka w gminie Sępopol. Najpierw mieszkała w Smolance, a później przeprowadziła się do stolicy gminy. Tu pracowała w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska. Następnie przyszły trudne lata dziewięćdziesiąte, a z nimi – co typowe dla takich miasteczek, jak Sępopol – bezrobocie.
– To była dla mnie wielka trauma – opowiada pani Janina. – W tak trudnych warunkach musiałam wychować czwórkę dzieci. Praktycznie całe swoje ówczesne życie temu poświeciłam. Nie było możliwości wyrwania się z domu i czasu dla siebie. Mimo tych przykrych doświadczeń pani Janina, po przejściu na emeryturę aktywnie udziela się społecznie.
Co powoduje, że sępopolscy seniorzy są tak aktywni?
– Chcemy robić coś dla naszego miasteczka, które prawdę mówiąc trochę usypia – mówi pani Janina. – W Sępopolu mieszka bardzo dużo starszych osób, które chcą działać na rzecz lokalnego środowiska, chcą też wyjść z domu, dlatego zrzeszyliśmy się w naszym Kole Gospodyń Wiejskich. Widzę duży zapał u naszych członków i myślę, ze nie skończy się to tylko na gotowania, ale zamierzamy rozszerzać naszą działalność.
– Nasze pokolenie jest nauczone solidarności, obowiązkowości, uczciwości i wrażliwości na krzywdę innych. Młodzież zajęta sobą i komputerami nie zawsze znajduje czas na działalność społeczną. Nie lubimy siedzieć bezproduktywnie w domu, lubimy spotykać się z innymi, wzajemnie się nakręcamy do działania – dodaje pani Łucja Stankiewicz, emerytowana nauczycielka, a obecnie zastępca przewodniczącej KGW Sępopol. Pani Łucja to chodząca encyklopedia wiedzy kulinarnej, chce się nią dzielić z innymi.
W lokalu po dawnym sklepie
– Pomysł na założenie koła zrodził się spontanicznie – opowiada pani Janina. – Wcześniej działaliśmy w sekcji kulinarnej Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury. Kiedy podjęliśmy decyzję o zarejestrowaniu koła okazało się, że mamy tylko dwa tygodnie na załatwienie wszystkich formalności, żeby otrzymać dotację z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa na rozpoczęcie działalności. Bardzo wspierała nas pani Irena Wołosiuk, burmistrz Sępopola oraz pani Beata Dubrowna, dyrektor Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i Usług Komunalnych w Sępopolu. Otrzymałyśmy wsparcie merytoryczne i pomogły nam uzyskać lokal.
Lokal znajduje się w dawnym sklepie, który zaprzestał działalności. Powstało przytulne miejsce, z częścią kuchenną oraz salą z kilkoma stolikami, gdzie są organizowanie różnego rodzaju imprezy okolicznościowe. Większość prac adaptacyjnych wykonali członkowie koła, tak by jak najbardziej efektywnie wykorzystać dotację, którą otrzymali na start.
– Meble kuchenne miała jedna z naszych członkiń, która przewidziała, że będziemy mieli własny kąt i trzymała je w garażu. Sporo naczyń i wyposażenia kuchennego otrzymaliśmy od Pani Jadwigi Piluk z Mniejszości Niemieckiej. Później wszystkie pozyskanie pieniądze przeznaczałyśmy na zakup nowych sprzętów kuchennych i coraz lepsze urządzenie naszej siedziby – opowiada przewodnicząca sępopolskiego KGW. Teraz tam odbywają się cyklicznie warsztaty kulinarne, na których członkowie koła podnoszą swoje umiejętności i wymieniają się doświadczeniami. Organizowanie są spotkania z okazji świąt i spotkania integracyjne.
Słynne sępopolskie kołduny
Nie samym chlebem człowiek żyje, dlatego członkowie KGW biorą udział w wyjazdach do teatru, kina, na basen. Pani Łucja Stankiewicz organizuje cykliczne wycieczki nad morze i w góry.
– Nawiązaliśmy kontakt z Zespołem Szkół w Sępopolu i wspólnie z dziećmi i młodzieżą organizujemy różnego rodzaju wydarzenia. Niedawno zorganizowaliśmy Dzień Kobiet z przedszkolakami. Dzieci zaprezentowały się zankomicie, tym bardziej, że wielu z nas jest ich babciami i dziadkami. Bardzo miło i sympatycznie spędziliśmy czas. Z dziećmi również wspólnie gotujemy i organizujemy pogadanki o zdrowym żywieniu – uśmiecha się pani Janina.
Sępopol kiedyś słynął z kołdunów, dlatego jednym z pomysłów na działalność koła jest promocja tej potrawy w sępopolskim wykonaniu. Planowana jest cykliczna impreza, na której główną rolę będą grały kołduny według sępopolskich przepisów. W latach 70. i 80. XX wieku w Sępopolu działała restauracja „Nad Łyną”, gdzie serwowano sępopolskie kołduny. Dzięki wyjątkowemu smakowi zyskały sławę w całym ówczesnym województwie olsztyńskim, a nawet dalej. Do Sępopola na kołduny przyjeżdżali ludzie z całej Polski.
– Nawet z całego świata – mówi pani Łucja. – Były takie czasy, kiedy moja mamusia pracowała na kuchni w restauracji „Nad Łyną”. Pewien człowiek z Gdańska, który pracował w porcie, tak zasmakował w sępopolskich kołdunach, że częstował nimi delegacje zagraniczne. Specjalnie po nie przyjeżdżał do Sępopola i częstował nimi delegacje z całego świata. Jedli je ludzie z Chin i innych państw świata.
Przepis przywieźli do Sępopola przesiedleńcy z Wileńszczyzny. Pochodzące stamtąd panie zaczęły pracować w restauracji „Nad Łyną” i to one opracowały przepis, który rozsławił tę potrawę. Nie chcemy, żeby zostało zapomniane. Chcemy je przekazać młodszym pokoleniom – podkreśla Pani Łucja Stankiewicz. – Niestety młode kobiety obecnie często nawet ciasta nie potrafią zagnieść. Chcemy ich zachęcać do tradycyjnych, zdrowych potraw. My się na nich wychowaliśmy, potem nasze dzieci i dobrze, żeby nasze wnuki je jadły, a nie gotowe potrawy z paczki czy kebaby lub pizze.
Sępopolskie KGW, planuje zorganizowanie cyklicznej imprezy pt. „Święto Kołduna Sępopolskiego”. Jego ważnym elementem będą warsztaty kulinarne dla dzieci i młodzieży, okolicznych KGW oraz mieszkańców Sępopola.
– Na warsztatach nauczymy gotować kołduny na wszystkie sposoby: w rosole, w barszczu, sauté, pieczone w sałatce – wymienia pani Łucja.
Współpracują z innymi
– Wiemy, ze nie możemy się zamykać tylko na siebie i chętnie nawiążemy współpracę z innymi organizacjami – mówi Janina Tkaczuk. – Już rozmawialiśmy z przedstawicielami Ochotniczej Straży Pożarnej w Sępopolu. Mamy zamiar przeprowadzić cykl warsztatów kulinarnych dla okolicznych Kół Gospodyń Wiejskich i młodzieży szkolnej
– Całe życie pracowałam społecznie – mówi Łucja Stankiewicz, – Trzydzieści pięć lat w szkole wyglądało w ten sposób, że nie wychodziłam ze szkoły od razu po lekcjach. Prowadziłam koła zainteresowań, organizowałam wycieczki, zresztą jak większość nauczycieli, i nikt nam za to nie płacił. Pracę społeczną mamy we krwi i tak już zostanie.
Dlatego o to, że sępopolskim seniorom skupionym w Kole Gospodyń Wiejskich zabraknie energii, chęci i pomysłów na dalsze działanie, nie należy się martwić.
Tomasz Miroński