W Lidzbarku Warmińskim istnieją już od 21 lat. I choć wielu może się tak wydawać, Joannici dzieło Pomocy nie jest zakonem, a stowarzyszeniem. O działalności i inicjatywie, na którą otrzymali grant opowiedziała Marta Czerwonik-Łapko, koordynatorka Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Regionalnego Stowarzyszenia Joannici Dzieło Pomocy.
- Przez pierwsze lata działaliśmy jako grupa nieformalna - wspomina pani Marta. – Wtedy nawiązaliśmy współpracę z drużyną harcerską. Wszystko powstało na bazie przyjaźni i współpracy z niemieckimi Joannitami - Joanniter-Unfall-Hilfe. Oni prowadzą działania na ogromną skalę. Rozmiar naszej działalności jest znacznie mniejszy, ale generalnie funkcjonujemy na podobnej zasadzie. Nasza historia sięga dziejów Zakonu Joannitów oraz Maltańczyków. To jest historia, nasz symbol, nasz znak i nasze wartości. Zakon Joannitów zawsze zajmował się około medycznymi sprawami i pomocą społeczną. I my również tym się zajmujemy. Cała reszta natomiast opiera się na czymś zupełnie innym. Działamy jako organizacja pozarządowa. Jesteśmy stowarzyszeniem, nie zakonem, bo często nas mylą.
Działalność stowarzyszenia nasza rozmówczyni dzieli na przed pandemiczną, pandemiczną i po pandemiczną. - Przed pandemią odbywała się zdecydowana większość działań - mówi. I dodaje: - Wtedy, oprócz naszej statutowej działalności podjęliśmy takie inicjatywy, jak chociażby Ogólnopolskie Manewry Ratownicze, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem, zawsze przyjeżdżało wiele drużyn gotowych do sprawdzenia własnych umiejętności i spędzenia czasu z ludźmi o wspólnej pasji. Jednak pandemia skutecznie zablokowała nam możliwość organizacji zawodów. Naszym największym osiągnięciem była organizacja koncertów joannickich. Były to koncerty charytatywne na rzecz transplantologii i ratownictwa. Ogromne imprezy masowe, na które przyjeżdżało wiele gwiazd, jak choćby Ania Wyszkoni, która zawsze bardzo nas wspierała.
- W czasie pandemii włączono nas do miejskiego zespołu zarządzania kryzysowego. Świadczyliśmy pomoc medyczną i społeczną. Zajmowaliśmy się dystrybucją darmowych maseczek ochronnych, pomagaliśmy w robieniu zakupów, płaceniu rachunków czy nawet wyprowadzaniu psów, bo to wówczas okazało się dużym problemem – wylicza pani Marta. - Po pandemii, kiedy już wydawało się, że wszystko wraca do normy, wybuchła wojna. Bardzo zaangażowaliśmy się w pomoc i uchodźcom z Ukrainy i Ukrainie bezpośrednio na froncie. Nasz zespół wyjechał też na granicę pomagać medycznie w Dołhobyczowie. Nasi wolontariusze jeździli także prywatnie do Ukrainy z transportami darów, które udało nam się zdobyć. Pozyskaliśmy na przykład całego tira darów z Austrii, gdzie działa siostrzana jednostka Joannitów. Zorganizowaliśmy patrole medyczne, które jeździły po ośrodkach dla uchodźców. Tam świadczyliśmy pomoc doraźną, badaliśmy potrzebujących. Było dużo pracy, dużo inicjatyw sami też podejmowaliśmy i reagowaliśmy na bieżące potrzeby, które z dnia na dzień narastały. Nie mieliśmy na to żadnych środków finansowych, pozyskiwaliśmy jedynie rzeczy materialne, które przekazywaliśmy uchodźcom. Nasza praca w całości była w ramach wolontariatu. Jestem bardzo dumna i wdzięczna swoim wolontariuszom, że byli w tym ze mną i razem daliśmy radę. Momentami bowiem była to praca na pełen etat.
Obecnie Joannitów na Warmii i Mazurach jest około 50. Jak zauważa nasza rozmówczyni, jedni działają bardziej, inni trochę mniej. - Taka prężnie działająca grupa liczy około 20 osób. Są to ratownicy medyczny, lekarze, mamy wielu ratowników KPP, ale mamy też młodzieżówkę, która ma certyfikowane szkolenie pierwszej pomocy. W nasze szeregi mogą wstąpić osoby, które ukończyły 16 lat i przeszły kończące się egzaminem 2-miesięczne szkolenie PP.
W ramach projektu „Razem możemy więcej” realizowanego przez Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych stowarzyszenie otrzymało grant na inicjatywę pn. „Profesjonalne szkolenie z udzielania pierwszej pomocy dla członków lokalnych organizacji pozarządowych”. - Pomysł na inicjatywę wziął się stąd, że rdzeniem naszej działalności jest ratownictwo i edukacja pierwszej pomocy – mówi pani Marta. - Bardzo chciałam stworzyć coś, co połączy organizacje pozarządowe w Lidzbarku Warmińskim. Działa u nas mnóstwo stowarzyszeń i fundacji, wszyscy robią świetne rzeczy, ale mało ze sobą współpracujemy. Trochę właśnie w ramach integracji chciałam zorganizować taki cykl spotkań. Pierwszym jest warsztat pierwszej pomocy, a kolejne… – każda z organizacji ma jakąś wiedzę, coś, co może przekazać pozostałym, zobaczymy, co czas przyniesie.
Karolina Król
fot. archiwum stowarzyszenia