Gdy grupa zapaleńców postanowiła zająć się poszukiwaniami oczywistym było, że w końcu się zorganizują i staną się stowarzyszeniem. I tak już od prawie 20 lat Stowarzyszenie Historyczno-Poszukiwawcze „DENAR” działa w Elblągu, jego okolicach i na terenie naszego kraju.
- Stowarzyszenie DENAR to grupa ludzi, których pasją jest poszukiwanie różnego rodzaju historycznych artefaktów , przedmiotów związanych z Elblągiem i okolicami miasta, ale nie tylko, bo prowadzimy prace poszukiwawcze w całej Polsce, a nawet w Europie – mówi Grzegorz Nowaczyk, kustosz stowarzyszenia. - Od początku łączyło nas zainteresowanie historią ziem wokół Elbląga – mówi Sławomir Waszkowski, prezes stowarzyszenia. – I tak przeszukując interesujące nas tereny, stworzyliśmy stowarzyszenie.
Żołnierze, byli żołnierze, policjanci, strażacy, funkcjonariusze straży granicznej, służby więziennej, nauczyciele oraz obywatele, którzy na co dzień pracują na etatach w swoich firmach czy zakładach pracy, gdzie po pracy w miarę możliwości uciekają do tego, co lubią najbardziej – praca na dokumentach źródłowych, a następnie prowadzeniem prac poszukiwawczych ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych w terenie. - Jednak zanim zaczniemy działać, musimy zająć się ciężką, mozolną pracą nad dokumentami, np. pozwoleniem od właściciela terenu, Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków itp. – dodaje Grzegorz Nowaczyk.
W jaki sposób typowane są miejsca poszukiwania? – Pierwszy krok to połączenie wydarzeń z terenem i odniesienie się do dokumentów źródłowych lub zasięgnięcia tzw. języka u miejscowych mieszkańców terenu. Na myśli mamy bitwy, potyczki regularnych wojsk, jak i samodzielnych pododdziałów powstańczych czy partyzanckich. Nie są to jednak tylko działania wojenne. Dużym zainteresowaniem cieszą się także miejsca starych zajazdów, karczm lub opuszczonych osad. Te miejsca obfitują w różnego rodzaju ciekawe stare przedmioty - opowiada Grzegorz Nowaczyk.
- Jeździmy, szukamy ludzi, którzy mają informacje na temat danych terenów, drążymy, szukamy starszych osób, które mogą nam coś powiedzieć i po uzyskaniu pozwoleń od WKZ przystępujemy do legalnego prowadzenia prac poszukiwawczych – dodaje prezes stowarzyszenia. - Większym akcjom musi towarzyszyć zabezpieczenie np. medyczne, OSP czy zabezpieczenia w ciężki sprzęt, a nieraz prokuratora i policji. Takie poszukiwania trwają wiele godzin. Organizujemy grupowe, często nawet rodzinne wyprawy w dane miejsce. Dzieci bardzo chętnie uczestniczą w naszych wyprawach. Na przełomie lat 2013/2014 wydobywaliśmy na przykład szczątki samolotu niemieckiego bombowca Heinkel 111 E, który znajdował się w Gierzwałdzie koło Grunwaldu. Współpracujemy z wieloma stowarzyszeniami, jeździmy do nich na różne poszukiwania, bierzemy udział w akcjach charytatywnych, jak np. w Bisztynku, Sępopolu gdzie oczyszczaliśmy rzekę, zbierając tym samym fundusze na rehabilitację mieszkanki Bisztynka.
Każde, nawet najmniejsze odnaleziony przedmiot cieszy poszukiwaczy. - Dla nas nawet zwykła blaszka z napisem jest bardzo ciekawa – dodaje Sławomir Waszkowski. - Nie ma elementów lepszych i gorszych. Pewnego razu, gdy byliśmy na terenach sztutowskich lasów, jeden z naszych członków odnalazł fragmenty sztućca – (łyżki-widelca) obozowego, która była numerowana. Zgłosiliśmy ten fakt do Muzeum Stutthof i okazało się, że oni wiedzą, kto był jej właścicielem. Znaleźliśmy jeszcze jeden element, także z nabitym numerem. Zdecydowaliśmy, że te rzeczy powinny znaleźć się w muzeum w Sztutowie i tak się też stało.
- Udało nam się ostatnio z Włoch przywieźć amerykański aparat rentgenowski z okresu II wojny światowej – dodaje Grzegorz Nowaczyk. - Nie ograniczamy się więc tylko do rejonu Elbląga i okolic, ale działamy szerzej.
- My po prostu lubimy to robić – zauważa prezes stowarzyszenia. - Już samo to, że coś wyciągnęliśmy z ziemi, że jesteśmy pierwszą osobą, która trzyma w dłoniach przedmiot, który wiele lat temu został przez kogoś zgubiony, daje ogromną satysfakcję. Poza tym chodzimy na świeżym powietrzu, nie siedzimy w domach. Same korzyści.
- Łączy nas to, że chcemy tę historię pokazywać dalej – mówi Grzegorz Nowaczyk. Dlatego też znalezione przez stowarzyszenie przedmioty można oglądać na wystawie, która znajduje się w salach wystawowych KAPONIERA NE 4260D w jednego z budynków przy ul. Królewieckiej. Kaponiera, bo tak nazwano to miejsce, jest otwarte dla elblążan. – Chcemy przekazywać tę historię w szczególności młodemu pokoleniu. Na bazie naszej kaponiery jest bardzo dużo spotkań z młodzieżą. Prowadzimy tak zwane żywe lekcje historii. Począwszy od przedszkoli, które tu przychodzą po szkoły średnie. Gościmy też starsze pokolenia. Odwiedzają nas choćby słuchacze Uniwersytetu III Wieku. Odwiedzają nas wycieczki z osobami niepełnosprawnymi, mamy tu windę dostosowaną właśnie dla osób niepełnosprawnych.
Członkowie stowarzyszenia nie poprzestają na samych poszukiwaniach. - Nasze plany są bardzo ciekawe – mówi Sławomir Waszkowski. - Chcielibyśmy, przy pomocy elbląskiego muzeum otworzyć Muzeum Przemysłu i Techniki. To nas fascynuje. Około rok temu dyrektor Lech Trawicki zaproponował nam wspólną akcję pozyskania maszyny parowej Komnick, która niegdyś zasilała traki, a także prądnicę zasilającą tartak i młyn. Maszyna została rozebrana i przewieziona do Elbląga. Obecnie jest czyszczona i konserwowana. Na terenie elbląskiego muzeum jest coraz więcej eksponatów, które w przyszłości mogą zasilić zbiory Muzeum Przemysłu i Techniki.
- Współpraca muzeum ze stowarzyszeniem trwa już wiele lat i przynosi konkretne efekty – mówi Lech Trawicki, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. – W Elblągu powinna powstać kolekcja wielkogabarytowych zabytków techniki. Ten dorobek jest ogromny. Uważam, że naturalną rzeczą jest to, że w jakiejś perspektywie czasu uda się stworzyć takie muzeum, jako samodzielną placówkę albo oddział muzealny. Stowarzyszenie DENAR udowodniło, że jest w stanie zgromadzić i odpowiednio zająć się obiektami zabytkowymi. Są oni absolutnie wiarygodnym partnerem do tego, żeby wspólnymi działaniami doprowadzić do powstania miejsca, w którym zabytki techniki byłyby remontowane i upowszechniane.
Stowarzyszenie ma jeszcze kilka ciekawych akcji do zrealizowania. Jedną z nich jest wydobycie niemieckiej ciężarówki typu cysterna marki Mercedes. Pierwsze podejście do ciężarówki się nie powiodło, ale doświadczenie, jakie zyskaliśmy, potraktowaliśmy jako prace badawcze. Teraz spróbujemy ją wydobyć, aby w przyszłości stała się jednym z cenniejszych eksponatów w Muzeum.
- Nasze drugie marzenie również związane jest z maszyną. W Zalewie Wiślanym jest niemiecka ciężarówka. Podchodziliśmy to nie już jakiś czas temu, ale tylko pod kątem badawczym. Teraz chcielibyśmy spróbować ją wydobyć – kończy Sławomir Waszkowski.
Karolina Król
fot. Rafał Narnicki