Czcionka:
Kontrast:
Kacze Bagno – Miejsce Inicjatyw Pozytywnych
data dodania: 24.05.2020
Kacze Bagno – Miejsce Inicjatyw Pozytywnych

- Pracowałem tu przy owcach i cielakach. W wieku siedemnastu lat wyjechałem na Szkołę pod Żaglami, wróciłem, żeglowałem, po czym znów wróciłem i stwierdziłem, że z tej obory dla owiec zrobimy coś innego – ośrodek dla młodzieży, niezależny dom kultury, Miejsce Inicjatyw Pozytywnych, w którym będą się działy różnego rodzaju projekty, a ludzie nabiorą wiary we własne możliwości – mówi Michał Łapiński, który wraz z partnerką, Kamilą Kulpą, stworzył od podstaw Kacze Bagno.

Michała na pierwszy rejs ze Szkołą pod Żaglami wysłała mama. Cztery miesiące na statku miały być dla niego szkołą charakteru, w której nabierze pokory. Na morzu postanowił jednak zagościć na dłużej. Po trzech latach pływania na Szopenie i pięciu latach na Pogorii, został bosmanem. Awansował na stanowisko oficera, a później mianowano go dyrektorem szkoły. W międzyczasie pracował jako nauczyciel biologii.
- Z tym wiąże się ciekawa historia. Byłem wtedy oficerem i robiłem prace bosmańskie, a na statku nie było nauczyciela biologii. Któregoś dnia usłyszałem, jak młodzież próbuje uczyć się o rozmnażaniu. Podszedłem i zacząłem im tłumaczyć. Dyrektor szkoły to zobaczył  i wezwał mnie „na dywanik”. Myślałem, że mnie zgani, a dostałem propozycję pracy. Dzień później przygotowałem się na kolejne zajęcia i prowadziłem lekcje biologii – wspomina Michał.
Zamysłem Szkoły pod Żaglami była nauka poprzez praktykę. Michał starał się prowadzić lekcje w taki sposób, by młodzież jak najwięcej z nich wyniosła. Wspólnie z uczniami łowił ryby, kalmary, krewetki i ośmiornice. Czasami kupowali je na straganach. Anatomii uczył na prawdziwych, „chwilę temu żywych” organizmach, które po skończonych zajęciach można było usmażyć i zjeść. Szkoła na statku różni się od tej, z którą można się spotkać na co dzień, jeszcze pod innym względem. Lekcje i zajęcia są przerywane np. potrzebą ściągnięcia żagli na pokładzie. W takiej sytuacji się nie dyskutuje, a współpraca jest podstawą.
- Co zatrzymało mnie na statku? To, że mogłem zmagać się z żywiołem. Ktoś pokazał mi, że można osiągnąć w życiu więcej, niż się wydaje i być ponadprzeciętnym. Można podróżować, zwiedzać, odkrywać, przemieszczać się z miejsca na miejsce, używając silnika tylko do tego, żeby wypłynąć z portu, a później stawiać żagle i po prostu płynąć. Można mieć z tego frajdę  i wozić ludzi, pokazując im, czym jest wolność. To jest coś niesamowitego. Żaglowiec to ok. 800 ton stali, a przy pomocy żagli rozpędzamy go tak, że przypomina pędzącego potwora. Taką prędkość osiąga dzięki temu, że ludzie ze sobą współpracują, tworzą zespół, sprawnie się komunikują i działają. Tak samo ważna jest osoba zmywająca naczynia w kambuzie i ta, która stoi za kołem sterowym lub prowadzi nawigację na mapie.

Szkoła nie na każdą kieszeń

Szkoła pod Żaglami wiązała się jednak z dużymi kosztami. Łapiński często odbierał telefony od rodziców, chcących wysłać swoją pociechę w rejs. Chęci malały po odpowiedzi na pytanie o cenę wyprawy. Dla niektórych rodziców 4,5 tys. zł nie stanowiło problemu, ale
w większości przypadków cena powodowała rezygnację. W ten sposób powstało „Zakrześle”, czyli obóz, podczas którego młodzież mogła wystawiać na licytację własnoręcznie wykonane krzesła, a zarobione pieniądze przeznaczyć na pokrycie części kosztów.
W trakcie pierwszego rejsu po „Zakrześlu” Michał zauważył, że zamiast jednej załogi ma dwie – jedną złożoną z osób, które same zapracowały na część kwoty i drugą, w której za całość zapłacili rodzice. Członkowie pierwszej ze wszystkim radzili sobie sami, a gdy chciał im coś zlecić, właśnie kończyli po tym sprzątać. Stwierdził, że pewien proces już się u nich odbył na obozie i niepotrzebny jest do tego żaglowiec, tylko przestrzeń do nauki obcowania z żywiołami. Tak narodził się pomysł na Kacze Bagno, w którym króluje nie woda, a ogień.

Królestwo ognia,
rozwoju i nabierania odwagi

Kacze Bagno – Miejsce Inicjatyw Pozytywnych powstało ze starej owczarni, którą Michał dostał po tacie. W procesie tworzenia od początku towarzyszyła mu jego dziewczyna, Kamila.
- Na pomysł zareagowałam pozytywnie, inaczej by mnie tu nie było. Ja też byłam związana ze Szkołą pod Żaglami i pływałam z młodzieżą na Pogorii jako wychowawca-nauczyciel, więc miałam okazję przeżyć to, co chcieliśmy przenieść na grunt Kaczego Bagna. Kiedy Michał pokazał mi oborę i przedstawił swoją wizję, poczułam, że może być to naprawdę piękna rzecz, a jego marzenie stało się i moim. Zaczęliśmy realizować to wspólnie. Na początku pojawiały się wątpliwości, jak to zrobić, mając niewiele, ale szybko się ich pozbyliśmy i ruszyliśmy do działania – opowiada Kamila, przez współpracowników nazywana Kamyczkiem.
Plan od początku był taki sam: stworzyć przestrzeń dla młodzieży, miejsce, które sprzyja rozwojowi, nauce i byciu w interakcji z innymi. Stopniowo w ofercie pojawiały się kolejne warsztaty, mające na celu przezwyciężanie własnych słabości. Podczas nauki tańca z ogniem młodzież musi się w pełni skoncentrować na tym, co robi, by po trzech godzinach zaprezentować się z prawdziwym płonącym sprzętem przed innymi.
- Patrzą na to koledzy i koleżanki. Zmaganie się z emocjami, lękiem i strachem w obliczu ekspozycji społecznej, to tak naprawdę walka z samym sobą. Jak się oswoi emocje i pokona swoje lęki, to nikt inny takiemu człowiekowi nie jest w stanie w życiu zrobić krzywdy – przekonuje Łapiński.
Później doszły warsztaty z gry na bębnach afrykańskich, więc z następnego rejsu Szkoły pod Żaglami przywieziono kolejne bębny z Afryki. Następne było chodzenie na szczudłach, przez Michała nazywane narzędziem do budowania odwagi, która jest kwestią zaufania do własnych możliwości, zaakceptowania strachów, lęków i porażki.
Po pewnym czasie wprowadzono warsztaty ceramiczne, które odbywają się  w zaadaptowanym garażu. Na piętrze powstało miejsce na drugą grupę gości. Dochodziły kolejne zajęcia, a właściciele dawali z siebie wszystko, by Kacze Bagno spełniało wcześniej ustalone założenia.

Świat wirtualny
odchodzi w zapomnienie

- Jeżeli dana czynność jest wciągająca, to naturalną predyspozycją młodego człowieka jest ciekawość i zaangażowanie. Dając powód do działania w oparciu o swój potencjał, możliwość doświadczania nowych rzeczy i przede wszystkim możliwość nauki poprzez praktykę, młodzież angażuje się w zajęcia, pracuje ze swoim ciałem, głosem, wyobraźnią
i z grupą tak, że nie czuje w tym czasie potrzeby korzystania z telefonu – informuje Kamila.
Częścią misji Miejsca Inicjatyw Pozytywnych jest pokazanie, że można w przyjemny sposób spędzić czas w interakcji z drugim człowiekiem, a nie w wirtualnym świecie. Podejściu Kaczego Bagna do edukacji dzieci i młodzieży poświęcono rozdział w podręczniku akademickim, opisano je w sześciu pracach naukowych, w tym licencjackich i magisterskich. Łącznie na co dzień pracowało tam dziesięć osób. Pracowało, bo sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy z powodu pandemii wirusa SARS-CoV-2, 16 marca zamknięto szkoły i przedszkola.

Zagrożony sezon

Zamknięcie placówek edukacyjnych sprawiło, że nie ma wycieczek. To pierwszy taki okres w historii Kaczego Bagna. Kwiecień, maj i czerwiec to najważniejsze miesiące, podczas których czasami przyjmowano dwie grupy jednocześnie. W tym roku sezon jest zagrożony. Większość opiekunów przekłada zarezerwowane terminy, niektórzy czekają do ostatniej chwili z nadzieją, że sytuacja ulegnie zmianie.
Trudny okres zmusił właścicieli do zawieszenia działalności, okrojenia kadr, szukania oszczędności i możliwości zarobku online. Kamila zajmuje się szkoleniami, wsparciem coachingowym i terapeutycznym.
- Musieliśmy się przetransformować. Obecnie zamieniliśmy się w szwalnię i szyjemy maseczki, czekamy na kolejne zlecenia. Nie wszyscy z nas potrafią szyć na maszynie, ale umiemy wycinać materiał, składać, prasować, wycinać gumki, przypinać szpileczkami i mamy zaprzyjaźnione krawcowe. Potrafimy szybko się adaptować, odpowiadać na zmieniający się rynek – mówi Michał, który na swoim facebookowym profilu umieszcza filmy instruktażowe, dotyczące profilaktyki, związanej z noszeniem rękawiczek i maseczek ochronnych.
Poza maseczkami sprzedają ceramikę, sprzęt do tańca z ogniem i różnego rodzaju rękodzieło. W planach są również kolejne inicjatywy, pomagające ćwiczyć ciało i umysł w czasie izolacji, a także inwestycja w domki, by po zakończeniu epidemii poszerzyć ofertę dla dorosłych.
Mimo, że nie jest to łatwy okres, Michał i Kamila starają się zachować spokój i optymizm, wierząc, że to przejściowe i wszystko się ustabilizuje, a Kacze Bagno będzie działać i wpływać na życie innych tak jak wcześniej. Znowu będzie miejscem pełnym energii i życia. To tu powstawały przeróżne projekty animacyjne i kulturalne, grupy teatralne i ogniowe, wiązały się organizacje, tworzyły związki, a nawet małżeństwa.
Dla Michała to miejsce szczególne, jest z nim związany od dzieciństwa. Wspomina, jak przyjeżdżał z rodzicami i siostrą karmić karpie pływające w stawie. Pamięta, gdy w budynku zawalił się spalony dach, a on w białych spodniach biegał po wysmarowanych sadzą belkach i stanął na środku, by patrzeć w niebo.
Adrianna Kuzko