Czcionka:
Kontrast:
Jak to z budową Stawidłowej było
data dodania: 23.12.2019
Jak to z budową Stawidłowej było

Pierwszy raz ujrzałem ten budynek pięć lat temu. Był rok 2014. Szukaliśmy pomieszczeń na Centrum Integracji Społecznej i któryś z urzędników samorządowych zawiózł nas tam, zresztą bez wielkiego przekonania, bo budynek był bardzo zaniedbany. Ale pamiętam, że to zdewastowane miejsce położone tuż nad rzeką Elbląg miało swoisty urok i pomyślałem, jakby wspaniale było, gdybyśmy mogli to wszystko zagospodarować. To było marzenie z kategorii zdecydowanie nierealnych. Ale tak się jakoś złożyło, że po kilku latach to marzenie się spełniło.

Nowe wyzwania
Co ciekawe – jakoś w tym czasie tworzyliśmy strategię rozwoju stowarzyszenia i wpisaliśmy pozyskanie obiektu na CIS do strategii i konsekwentnie zdążaliśmy w tę stronę.
Pamiętam, że podczas rozmów nad dalszymi działaniami pojawiły się pytania – dlaczego ESWIP bierze się za pracę z osobami zagrożonymi wykluczeniem społecznym? To prawda, że jeszcze kilka lat temu zajmowaliśmy się wyłącznie organizacjami pozarządowymi, partycypacją społeczną, konsultacjami, współpracą z samorządami itp. Pracowaliśmy z liderami organizacji, działaczami, urzędnikami, a nagle – bezrobotni?, niepełnosprawni?
To rozszerzenie misji rozpoczęło się wraz z naszą decyzją, że wchodzimy w nurt ekonomii społecznej. Staliśmy się Ośrodkiem Wspierania Ekonomii Społecznej, uznaliśmy bowiem, że ekonomizacja organizacji, to również sposób ich wzmacniania – część swoich usług mogą i powinny sprzedawać i mieć z tego tytułu dochód przeznaczany na swoją działalność statutową.
Ekonomia społeczna ma wiele wymiarów. Dla mnie jednym z najważniejszych na teraz jest dawanie pracy osobom, którym trudniej ułożyło się w życiu – bezrobotnym, obarczonych niepełnosprawnością, znajdujących się w trudnym do przerwania klinczu życiowym. Pierwszym etapem przywracania ich na rynek pracy może być Centrum Integracji Społecznej, a potem – albo otwarty rynek pracy (obecnie bardzo chłonny), albo miejsca stałej pracy w przedsiębiorstwach społecznych (np. spółdzielniach socjalnych), albo wreszcie praca w samym CIS.  Przekonaliśmy się, że wśród uczestników CIS jest wiele cennych osób, kilka z nich zatrudniliśmy w stowarzyszeniu na istotnych stanowiskach. Tak więc wchodząc w ekonomię społeczną zaczęliśmy pracować bezpośrednio z osobami, którym trudniej jest w życiu, proponując dofinansowanie do tworzenia przez nich spółdzielni socjalnych.
To był początek, a bezpośrednim impulsem była informacja, która pojawiła się na jednym z posiedzeń Zespołu ds. rozwoju ekonomii społecznej przy Prezydencie Elbląga, że w mieście nie ma Centrum Integracji Społecznej! Stwierdziliśmy, że w tej sytuacji musimy wypełnić tę lukę.  

I potrzeba, i możliwość
CIS jest znakomitym narzędziem do pracy z osobami oddalonymi – z różnych powodów, także na własne życzenie - od rynku pracy. Osoby takie są najpierw wybierane spośród zgłoszonych przez Powiatowy Urząd Pracy czy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, następnie wzmacniane przez psychologów i doradców zawodowych przez okres około dwóch miesięcy, przechodzą szkolenia, kursy przydatne do podjęcia nowej pracy, a potem idą na staże do firm, instytucji, organizacji lub też uczą się zawodu w pracowniach Centrum. W sumie wsparcie CISu świadczone jest przez okres roku, uczestnicy w tym czasie otrzymują świadczenia finansowe z Powiatowego Urzędu Pracy.
To także przygotowanie osób do pracy w przedsiębiorstwach społecznych, na czym nam szczególnie zależy. Swoją drogą wielokrotnie widzieliśmy na zachodzie Europy podczas wizyt studyjnych, jak organizowana jest praca dla osób nawet z dużą niepełnosprawnością intelektualną (np. pakowanie czekoladek, łączenie prostych elementów, składanie broszur itp.). I jeszcze jedno – na Centra Integracji Społecznej są pieniądze – w fazie rozruchowej z budżetu Urzędu Marszałkowskiego, a potem ze środków unijnych.
Zatem była i potrzeba, a raczej potrzeby, i możliwość realizacji. Zaproponowałem zarządowi stowarzyszenia powołanie Centrum Integracji Społecznej w strukturach ESWIPu. Wspólnie uznaliśmy, że warto. To był rok 2014. Zarejestrowaliśmy CIS w rejestrze Wojewody Warmińsko-Mazurskiego, pozyskaliśmy pierwszą dotację z Urzędu Marszałkowskiego na rozkręcenie Centrum, a po rocznym pilotażu złożyliśmy partnerski projekt (ERKON, MOP, PUP, Stowarzyszenie Lazarus) na prowadzenie CIS ze środków unijnych. Otrzymaliśmy ponad dwa miliony zł i już z rozmachem mogliśmy podjąć pracę. Wynajęliśmy odrębne pomieszczenia w budynku przy ul. Szańcowej, ale wkrótce okazało się, że potrzebujemy kolejnych pomieszczeń na pracownie – krawiecką, stolarską, gospodarczą itp. Zaczęliśmy rozglądać się za budynkiem… Najlepiej takim, który moglibyśmy kupić na własność.

Kto nie ryzykuje nie pije szampana

Odważyło nas pojawienie się programu unijnego na infrastrukturę społeczną w ramach Programu Operacyjnego Warmia i Mazury, skąd mogliśmy pozyskać główne pieniądze na remont i adaptację budynku. Ale skąd wziąć wkład własny – 25 %? Przeliczyliśmy własne zasoby finansowe, rozeznaliśmy możliwe źródła finansowania – różowo nie było, ale też nie nierealnie.
Po wielu wewnętrznych rozmowach zdecydowaliśmy, że musimy wykorzystać tą unikalną szansę pozyskania pieniędzy unijnych - zdecydowaliśmy, że wchodzimy w zakup i remont budynku. Ale którego? Poza budynkiem przy ul. Stawidłowej 3, pojawiła się koncepcja przejęcia kilku budynków powojskowych przy ulicy Lotniczej w Elblągu w ramach ciekawego programu zagospodarowania opracowanego przez kilka zaprzyjaźnionych organizacji.  Myśleliśmy o hangarze lotniczym, bo to duża przestrzeń odpowiednia na utworzenie sklepu społecznego. Wahaliśmy się.

Właśnie wtedy – to był rok 2015 - była w Elblągu na jakimś spotkaniu dotyczącym ekonomii społecznej pani dyrektor Wiesława Przybysz z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Olsztynie. Zawiozłem ją na Stawidłową, oprowadziłem po obiektach, opisałem, co moglibyśmy tu zrobić, i postawiłem dramatyczne pytanie – brać tą ruinę? Pani dyrektor, osoba konkretna, poczuła magię tego miejsca, bo to miejsce ma swój czar, swoją duszę, i powiedziała zdecydowanie – bierzcie! Jak już zaczniecie, to pieniądze jakoś się znajdą. No to wzięliśmy…

Najpierw trzeba było pozyskać

Nie bylibyśmy organizacją społeczną, gdybyśmy nie spróbowali pozyskać działki z obiektem nieodpłatnie. Przecież wszystko to będzie pracowało na rzecz mieszkańców Elbląga, zatem jest w interesie samorządu. Wystosowałem pismo do prezydenta Elbląga, w którym wyjaśniłem na co potrzebujemy obiekt (Centrum Integracji Społecznej i Dom Sąsiedzki)  i skąd będziemy finansowali remont, z prośbą, żeby przekazał nam działkę z budynkiem za przysłowiową złotówkę. To nie przeszło. Okrężną drogą dowiedzieliśmy się, że prezydent nie chce robić precedensu, bo każda następna organizacja będzie chciała działki i budynki za darmo. Coś w tym jest, ale… No to zaproponowaliśmy kupno po cenach komercyjnych. Z tym było łatwiej. Prezydent Witold Wróblewski wyraził zgodę. Rada Miejska w Elblągu podjęła uchwałę o  bezprzetargowej sprzedaży działki z budynkiem dla Stowarzyszenia ESWIP. Początkowo koszt sprzedaży dotyczył także samego budynku, ale po naszej interwencji, że „przecież budynek jest do wyburzenia i powinniście nam raczej dopłacić za rozbiórkę”, koszt przekazania w użytkowanie wieczyste samej działki, bez budynków, ustalono na kwotę 104.975 zł (plus podatek VAT). Na szczęście musieliśmy zapłacić na początek 25 % wartości (tj. około 30.000 zł), a teraz co roku opłacamy kolejną ratę. (Gdybyśmy kupowali na własność, musielibyśmy uiścić od razu całą kwotę, użytkowanie wieczyste, które dla banków jest równoznaczne z własnością, umożliwia łagodniejszy, rozłożony na wiele lat sposób spłaty).

Po raz pierwszy na sesji Rady Miejskiej

ESWIP jako stowarzyszenie bodaj po raz pierwszy stanął w porządku obrad Rady Miejskiej. Radni niemal jednogłośnie przyjęli uchwałę „z dnia 24 listopada 2016 r. w sprawie wyrażenia zgody na zbycie w drodze bezprzetargowej prawa własności budynków wraz z oddaniem w użytkowanie wieczyste nieruchomości gruntowej położonej w Elblągu przy ul. Stawidłowej 3 na rzecz Elbląskiego Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych”. W uchwale stwierdzono, że: „Wyraża się zgodę na zbycie w drodze bezprzetargowej prawa własności budynków, położonych w Elblągu przy ul. Stawidłowej 3, zlokalizowanych na nieruchomości gruntowej, oznaczonej w ewidencji gruntów i budynków w obrębie 14, jako działka nr 170 o pow. 0,1539 ha, dla której Sąd Rejonowy w Elblągu prowadzi księgę wieczystą nr EL1E/00069360/5, wraz z jednoczesnym oddaniem w użytkowanie wieczyste działki gruntu, o której mowa wyżej, na rzecz Elbląskiego Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych”.

W uzasadnieniu uchwały (cytuję, bo może innej organizacji się przyda) stwierdzono m.in. że zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego tego obszaru, działka nr 170 (czyli już nasza działka), znajduje się na terenie, gdzie przewidziana jest zabudowa usługowa zawiązana z obsługą turystyki, sportu i rekreacji wodnej. Można tu realizować obiekty i urządzenia usługowe, niezbędne parkingi i dojazdy, zieleń, obiekty i urządzenia o charakterze administracyjnym. Teren objęty jest strefą ochrony konserwatorskiej, a nieruchomość  objęta jest granicami portu morskiego. Ponadto działka znajduje się na terenach bezpośrednio zagrożonych powodzią. (Okazało się, że w praktyce jednak nie). Stwierdzono też, że nieruchomości są oddawane w użytkowanie wieczyste w drodze bezprzetargowej, jeżeli zbycie następuje na rzecz osób fizycznych i prawnych, prowadzącym m.in. działalność charytatywną, opiekuńczą, kulturalną, naukową, badawczo-rozwojową, wychowawczą, sportową lub turystyczną, na cele niezwiązane z działalnością zarobkową, a także organizacjom pożytku publicznego na cele prowadzonej działalności pożytku publicznego. (ESWIP jest organizacją pożytku publicznego). I dalej: "W związku ze złym stanem technicznym budynków posadowionych na nieruchomości, Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych na remont i modernizacje budynków zamierza przeznaczyć środki własne, pozyskać środki unijne i z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury. W nabytych i wyremontowanych pomieszczeniach zlokalizowane zostanie Centrum Integracji Społecznej, sąsiedzki dom dla mieszkańców dzielnicy Zawodzie, a także będą prowadzone inne działania statutowe na rzecz mieszkańców Elbląga".

Pamiętam, że trzy razy podchodziliśmy do podpisania aktu notarialnego sprzedaży, czy dokładnie - przejęcia w użytkowanie wieczyste. Prezydent nie do końca był przekonany, że jako stowarzyszenie damy sobie radę. Zdecydował się na podpisanie aktu notarialnego dopiero, gdy poinformowałem go, że nasz projekt na odbudowę uzyskał dofinansowanie unijne w wysokości niemal 3 mln zł. Warto podkreślić, że służby miejskie odpowiedzialne za procedurę sprzedaży i przekazania obiektu, a potem całego procesu budowy, były bardzo życzliwe i sprawne.

A w tym samym czasie piszemy projekt

Projekt do konkursu na infrastrukturę społeczną był dla nas nowością. Jesteśmy bardzo doświadczeni w projektach miękkich z EFS, a tu projekt twardy z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego – inny świat przepisów. Ale też – co dla nas jest nowością, o ile projekty miękkie, nawet wielomilionowe, nie pozostawały majątku trwałego, no może poza komputerami i wyposażeniem biur, to projekt twardy pozostawia trwały majątek w stowarzyszeniu – w tym przypadku budynek, jako narzędzie do naszych dalszych działań. Oraz – co jest niebagatelne w naszej projektowej rzeczywistości, możliwość brania pożyczek z banku pod hipotekę czyli pod wartość tego budynku. (Co prawda dopiero po pięciu latach od chwili oddania do użytkowania, w tym czasie hipotekę ma Urząd Marszałkowski na wysokość zainwestowanych w obiekt środków unijnych).
Co nas zawsze bardzo irytowało: dla naszego banku, który zna naszą historię finansową, gdzie rocznie przewijało się nawet kilkanaście milionów złotych, nie byliśmy żadnym klientem – nie mogliśmy otrzymać żadnych pożyczek, zabezpieczeń itd. Stowarzyszeń jako podmiotów nie ma w naszych regulacjach – słyszeliśmy od banków. W tej sytuacji członkowie zarządu musieli zastawiać własność prywatną, ale ile raz można zastawiać swoje własne mieszkanie!? Mamy nadzieję, że teraz to się zmieni. 

Projekt nazwaliśmy mało oryginalnie: „Przebudowa istniejących budynków usługowych na potrzeby Centrum Integracji Społecznej w Elblągu”. Całkowity koszt projektu wyniósł 3 397 100 zł, a wysokość dotacji, o jaką zabiegaliśmy - 2 885 240 zł.

Dołożyliśmy starań, aby był skonstruowany jak najlepiej, przecież już zapłaciliśmy ponad sto tysięcy złotych za dokumentację budowlaną. Pracowaliśmy nad każdym dodatkowym punktem, który mógł wzmocnić jego ocenę. 

Pamiętam naszą radość, że przeszedł ocenę formalną (4 października 2017), co było o tyle uzasadnione, że miał kilkadziesiąt niezbędnych załączników, w tym cały projekt budowalny, a euforię,  gdy ujrzeliśmy listę rankingową, gdzie byliśmy na wysokiej, trzeciej pozycji. Lista pojawiła się 15. grudnia, a jak pamiętamy, nazajutrz pojawił się podpis prezydenta na akcie notarialnym…

Dokumentacja budowlana

Dokumentację budowlaną odtworzenia głównego budynku i obiektów części bocznej wykonał zespół pana Grzegorza Lateckiego. Sami do końca nie wiedzieliśmy, co powinno się  tam znajdować, a czas naglił, bo dokumentacja była potrzebna do składanego projektu. Wraz z zespołem CISu wypracowaliśmy wstępną koncepcję zagospodarowania - czas pokaże czy jest trafna. Uzgodniliśmy, że budynek ma być tani i funkcjonalny, tak, aby można było łatwo zmienić jego funkcję w przyszłości. A także w całości dostosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. W sumie wszystkie pomieszczenia liczą niemal 800 metrów kwadratowych, ale wiedziałem, że będzie nam ciasno. 
Założenia założeniami, ale naprawdę nie spodziewałem się, że elewacja otrzyma zewnętrzne oświetlenie, a do tego pojawi się jeszcze mnóstwo lamp na terenie posesji! Ładnie to wygląda, ale nie chcę wiedzieć ile dodatkowo kosztowało!
Świetnym pomysłem zespołu pana Lateckiego jest zaprojektowanie dużego tarasu na dachu jednego z budynków warsztatowych z widokiem na rzekę i zabudowania przemysłowe po jej  drugiej stronie oraz skrawek elbląskiej starówki. To już jest ulubione miejsce nas wszystkich i nieodmiennie budzi zachwyt naszych gości.
Kosztorys wykonany przez zespół projektowy już opiewał na kwotę większą niż zakładaliśmy. Ale to dopiero był początek. Okazało się, że całość jest droższa o dobry milion złotych! Początkowo szacowaliśmy koszt na 3,5 mln zł, teraz wiemy, że to co najmniej 4.5 mln.

Pozwolenie Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie na budowę otrzymaliśmy 25. sierpnia 2017 roku. Dlaczego Urzędu Wojewódzkiego? Ponieważ działka leży na obszarze morskim, będącym w gestii wojewody. Zresztą wcześniej Urząd Morski w Gdyni musiał zrzec się prawa pierwokupu działki, czego na szczęście dokonał.

Wykonawca – do trzech razy sztuka

Ciekawe były nowe dla nas doświadczenia z wyborem wykonawcy – firmy budowlanej. Podchodziliśmy do wyboru trzykrotnie i dopiero za trzecim razem wybraliśmy Elzambud, która to firma od początku i przez wszystkie trzy edycje oferowała swoje usługi. Ale proponowany koszt realizacji był każdorazowo zdecydowanie większy niż zakładaliśmy! Ostatecznie stanęliśmy przed dylematem – albo płacimy więcej, albo nie budujemy wcale. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana – stwierdziła nasza koleżanka odpowiedzialna za finanse. Zaryzykowaliśmy i Elzambud wkroczył na budowę po podpisaniu kontraktu na cztery miliony sto tysięcy złotych.
Okazuje się, że trafiliśmy z naszą budową na największy boom budowlany związany z rozpoczęciem wielu budów finansowanych ze środków unijnych, dlatego podskoczyły ceny materiałów, a firmy budowlane i podwykonawcy zaczęli się bardziej cenić.
Podpisaliśmy umowę z rocznym okresem realizacji. Wielu się dziwi – budowa trwała tylko rok!? Ano tak, bo Elzambud to solidna firma. Choć droga…

Jak się przenosi duszę
Budowa rozpoczęła się wyburzeniem budynku. Obiekt nie jest wpisany do rejestru zabytków (wybudowano go w 1905 roku), jednak jest posadowiony w strefie konserwatorskiej. Na samym początku konserwator zasugerował nam, aby ze względu na fatalny stan obiektu, zwłaszcza ogromne zawilgocenie, wyburzyć obiekt i postawić od nowa na nowych fundamentach. I tak zostało zaplanowane.

Budynek został wyburzony w kilka godzin. Żal nam było, bo to jest miejsce z duszą. Wiedzieliśmy, że chociażby symbolicznie musimy przenieść w nowe mury tę duszę budynku. Efektem tego jest „ściana pamięci” zaprojektowana nieodpłatnie przez firmę AP Dizajn. Na ścianie widnieją oryginalne cegły, także te z wyburzonego komina, a także fragmenty dwustuletnich belek stropowych. Ponadto w wyposażeniu budynku i jego otoczenia znalazły swoje nowe miejsce dawne elementy drewniane i kamienne. Zatem dusza starego budynku utrzymała się w nowym budynku, w Domu pod Cisem.

Potem fundamenty…
Z fundamentami to była kolejna mocna historia. Otóż któregoś dnia kierownik budowy poinformował, że są jakieś problemy z wbiciem pali na których osadzone są nowe fundamenty budynku. (Budynek posadowiony jest tuż przy rzece, grunt jest grząski, pale okazały się nieodzowne). Tego samego dnia po południu, jakiś historyk-amator, napotykając mnie gdzieś na ulicy, przekonywał, że z tymi fundamentami to grubsza sprawa. Był rano na budowie i wie, że roboty palowe są wstrzymane, bo na pewno napotkano na stare, historyczne fundamenty, ponieważ w średniowieczu było w tym miejscu leprozorium, czyli przytułek dla trędowatych, których w portowym Elblągu nie brakowało, a było prowadzone przez jakichś zakon, i zapewne zostały po zabudowaniach fundamenty, i teraz musi wejść archeolog, czyli budowa wstrzymana! Słabo spałem tej nocy, bo wizja wkraczających archeologów i przedłużenie budowy o rok, a przecież projekt, harmonogram! – odganiała sen z oczu. Rano dowiedziałem się, że wszystkie pale są wbite, a jedyny problem był z tymi, które trzeba było wbić tuż przy budynku garażu…

Przy drugiej budowie będziemy wiedzieli…

Na początku inwestycji dokonaliśmy wyboru tak zwanego „inżyniera kontraktu”, czyli osoby nadzorującej – wraz z zespołem - z naszego ramienia realizację budowy. Tu także proponowane kwoty przerosły nasze oczekiwania i możliwości. Ale znowu – trudno, musimy zaakceptować dodatkowy koszt.
Przez dwanaście miesięcy budowy wiele się uczyliśmy o tym nowym świecie budowlanym. Nieocenione były posiedzenia Rady Budowy, czyli robocze spotkania przedstawicieli wykonawcy, nadzoru i inwestora (czyli nas). W zasadniczej fazie budowy ja byłem odpowiedzialny za „budowę”, potem pałeczkę przejął Maciek Bielawski, wiceprezes. Poznaliśmy od podszewki rzeczywistość budowy – konieczność podejmowania szybkich decyzji, narzekanie na niespójność dokumentacji budowlanej, dogadywanie się co do robót zamiennych, kłopoty z materiałami, ustalenia z podwykonawcami itp.
Miło było obserwować postępy prac. Po wyburzeniu i oczyszczeniu terenu na początku lata, pojawiły się fundamenty, białe ściany, pierwszy strop, potem więźba dachowa i… wiecha! A jakże urządziliśmy wiechę – koleżanki zrobiły kanapki i napoje, i gdzieś w okolicach fajrantu spotkaliśmy się z budowlańcami aby świętować zamknięcie pierwszego etapu budowy. Na jesieni budynki miały już dachy i zaczęło się długie wykończenie wnętrz. Na końcu – choć wielu w to wątpiło – nastąpiło obmurowanie elewacji piękną, ręcznie robioną cegłą i budynek wrócił do pierwotnej świetności. Firma dotrzymała rocznego terminu i odbiór nastąpił w ustalonym czasie. Z odbiorem ostatecznym czyli pozwoleniem na użytkowanie inwestycji już nie było tak łatwo. Teraz na przykład wiemy, że wszelkiego rodzaju przyłącza: gazu, prądu, kanalizacji, trzeba dokonywać odpowiednio wcześniej… To, że udało nam się załatwić w ostatniej chwili dostęp do energii elektrycznej, potwierdza tezę jednego z moich przyjaciół, że Pan Bóg czuwa nad ngosami!
Całość wygląda bardzo ładnie – połączenie czerwonej bryły szacownego, prześwietlonego oknami budynku z nowoczesnymi dobudówkami i tarasem oraz funkcjonalnie zagospodarowaną działką – robi znakomite wrażenie. 

Bulwary nadrzeczne

Teren dzielnicy Zawodzie, położony po drugiej, północnej stronie rzeki Elbląg, to teren dawnych spichrzów, obecnie ulokowanych jest tam sporo przedsiębiorstw. Mieszka tu stosunkowo mało mieszkańców, którzy czują się nieco wyizolowani ze względu na położenie „za rzeką”. Dzielnica jest słabo zagospodarowana, niezbyt ładna, choć ma olbrzymi potencjał i gospodarczy, i turystyczny. Postanowiliśmy, że zagospodarujemy najbliższy teren – usuniemy śmieci, wytniemy chaszcze,  obsadzimy krzewami, zasiejemy trawę. Chcemy żeby mieszkańcy dzielnicy (którzy nie mają żadnego parku!) mogli się tutaj spotykać, spacerować nad rzeką, cieszyć pięknym otoczeniem. Pewnie jeszcze rok zajmie nam zagospodarowanie terenu, ale obiecaliśmy mieszkańcom – będą „bulwary nadrzeczne”. Zresztą, na pierwszym spotkaniu dotyczącym zagospodarowania terenu Domu pod Cisem, mieszkańcy stwierdzili, że koniecznie musi być drewniana wiata, aby spotykać się na świeżym powietrzu. I wiatę postawiliśmy. Potrzebny też grill. Postawimy. Oni w zamian obsadzili teren krzewami, kwiatami i ziołami. 

Aktywne Zawodzie
Aby dobrze współpracować z mieszkańcami dzielnicy, już kilka lat temu zdecydowaliśmy o realizacji na dzielnicy projektów pod nazwą Aktywne Zawodzie. Robimy to w partnerstwie ze Spółdzielnią Socjalną IDEA i Forum Animatorów Społecznych. W ramach projektu uruchomiliśmy Dom Sąsiedzki dla mieszkańców Zawodzia w budynku przy ul. Warszawskiej, jest to miejsce spotkań, aktywności, warsztatów. Tam właśnie zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie informacyjne o naszych działaniach związanych z remontem budynku przy ul. Stawidłowej. Chcieliśmy, aby mieszkańcy właśnie od nas, jako pierwsi, a nie z mediów, dowiedzieli się o naszych zamiarach. W ramach Domu działa aktywna grupa kobiet (Koło Gospodyń Miejskich), która wspiera nas w zagospodarowaniu Domu pod Cisem, bo – przeniesiemy realizację części projektu właśnie tu.

Za mało pieniędzy - fundraising

Rozpoczynając budowę wiedzieliśmy, że mamy zbyt mało pieniędzy. Znawcy twierdzą, że trzeba z góry zakładać zwiększenie kosztów budowy o 30 % i tyle samo czasu jej trwania. W naszym przypadku potwierdziła się ta pierwsza teza. Koszt pokryty został głównie ze środków unijnych (RPOWiM), Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (810.000 zł), dotacji Urzędu Miejskiego (150.000 zł), naszych pieniędzy stowarzyszeniowych gromadzonych przez lata oraz - kredytu, który będziemy spłacać przez kilka lat.

Budowa zmusiła nas do rozpoczęcia intensywnych działań fundraisingowych (czyli pozyskiwania pieniędzy na działalność z biznesu i ofiarności publicznej). Do tej pory opieraliśmy działalność przede wszystkim na realizacji projektów, a naszym podstawowym źródłem są środki unijne. Wiemy, że to źródło będzie się ograniczać (choć przewidujemy, że w naszym najbiedniejszym w kraju województwie, jeszcze przez sporo lat środki te będą obecne). Wiemy, że nie wolno opierać działalności na jednym źródle finansowania, to fundamentalna zasada, a więc musimy się uczyć w jaki sposób wykorzystywać inne źródła dochodu. Jest to działalność gospodarcza, która jest przez nas prowadzona w dwojaki sposób: poprzez naszą spółkę AdRem oraz w ramach działalności stowarzyszenia. Te obydwie formy będą rozwijane, a Dom pod Cisem z czasem stanie się przedsiębiorstwem społecznym, który będzie generował dochód na inne działania statutowe stowarzyszenia.

Budujemy Dom pod Cisem

Postanowiliśmy zorganizować zbiórkę publiczną pod nazwą „Budujemy Dom pod Cisem”, z dochodem przeznaczonym na zakup wyposażenia do pracowni CISu. To było nowe wyzwanie dla stowarzyszenia: powołany został Zespół Fundraisingowy, opracowany został plan kampanii, wdrożyliśmy działania. Otwarcie kampanii nastąpiło podczas „Śniadania na budowie” (5.09.2018), gdzie zaprosiliśmy elbląskich dziennikarzy i ogłosiliśmy światu nasze zamiary. Na śniadanie serwowaliśmy niecodzienne danie – tort w kształcie przyszłego budynku (ten dotychczasowy był właśnie wyburzony). Opracowaliśmy nową zakładkę informującą o kampanii na naszej stronie internetowej, wysyłaliśmy pisma do organizacji, osób i instytucji, zrobiliśmy cegiełki i zarejestrowaliśmy – po raz pierwszy – zbiórkę publiczną na stronie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, rozwieszaliśmy plakaty na przystankach komunikacji miejskiej (dzięki uprzejmości Zarządu Komunikacji Miejskiej w Elblągu), zrobiliśmy spoty radiowe i telewizyjne, mocno działaliśmy w mediach społecznościowych.
W grudniu zorganizowaliśmy „Wiechę w ESWIPie” na 24-lecie stowarzyszenia. Ponadto byliśmy obecni z „puszką” na kilku wydarzeniach organizowanych przez naszych przyjaciół m.in. Elbląskie Towarzystwo Kulturalne, red. Juliusza Marka z TV Truso, Fundację Elbląg. Pozyskujemy także darczyńców strategicznych, pierwszym jest Grupa Finansowa ECF, z którą podpisaliśmy umowę o współpracy.
Tak się złożyło, że w listopadzie zeszłego roku otrzymaliśmy status organizacji pożytku publicznego, zatem mogliśmy zaapelować o wpłaty 1 % na wyposażenie pracowni CIS.
W sumie w ramach akcji pozyskaliśmy kwotę niemałą - 61 423,20 zł w tym: wpływy z 1 % - 3.354 zł, sprzedaż cegiełek - 1.360 zł, zbiórka do puszek - 1.709 zł, wpływy z FaniMani - 107 zł, wpłaty na konto stowarzyszenia - 22.242 zł, wpłaty gotówkowe - 2.650 zł, dotacja w ramach projektu FIO - 15.000 zł, dotacja Fundacji Lotto - 15.000 zł. Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękujemy!   

A w domu…
Całość składa się z trzech budynków oraz obszernego dziedzińca. Najważniejszy jest trzykondygnacyjny, odtworzony  budynek z czerwonej cegły. Do niego przylegają pomieszczenia socjalne i dwie pracownie oraz dwa pomieszczenia garażowo/magazynowe.
Niemal cała powierzchnia (800 m2) to kolejne pracownie CISu. Samą górę głównego budynku zajmuje pracownia hostelowa (pięć pokoi dwu i trzyosobowych, każdy z łazienką), może tu przenocować do 15 osób. Goście do dyspozycji mają dobrze wyposażoną kuchnię. Każdy z pokoi ma inną nazwę związaną z Elblągiem: Truso (dawne emporium handlowe wikingów położone przy Jeziorze Druzno, kilka kilometrów za miastem), Bażantarnia (przepiękny park miejski), Starówka (z części okien widać ją doskonale), Druzno (wspomniane pobliskie jezioro przez który prowadzi szlak pochylni) oraz Port (w zasięgu ręki).
Poniżej ulokowane są pomieszczenia biurowe, ale też trzy większe przeznaczone na pracownię biurową/rękodzieła, salę spotkań Domu Sąsiedzkiego oraz salę szkoleniową.
Cały parter to pracownia sklepowa wraz z kawiarnią. Tu będzie ulokowany sklep społeczny - o czym poniżej - oraz Strefa TARGES.pl czyli miejsce sprzedaży produktów przedsiębiorstw społecznych z całego województwa.
Do głównego budynku przylegają pracownie krawiecko-tapicersko oraz złotej rączki (naprawy rowerów, stolarska itp.) wraz z zapleczem socjalnym. Obok znajdują się dwa pomieszczenia garażowo-magazynowe, jako zaplecze sklepu społecznego.

Nowe życie rzeczy
Sklep społeczny to działanie innowacyjne, prowadzone w nurcie gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ). Niedługo poprosimy mieszkańców Elbląga, aby przekazali nam różnego rodzaju dobra, które są już im niepotrzebne, a które – po renowacji – mogą się jeszcze komu innemu przydać. Widzieliśmy takie rozwiązania na Zachodzie Europy, sklep w Domu pod Cisem będzie swoistym pilotażem, a o ostatecznym rozwiązaniu (które się wiąże z dysponowaniem kilkusetmetrowej hali), będziemy rozmawiali z prezydentem. Elbląg potrzebuje takiego rozwiązania, zatem prędzej czy później powstanie.
Zatem za kilka miesięcy pracownie będą reperowały urządzenia, rowery, będą dokonywały renowacji odzieży, mebli, a sklep będzie to wszystko sprzedawał z dochodem na utrzymanie całego obiektu. Rozruch pewnie zabierze co najmniej pół roku, ale rzecz jest potrzebna – musimy nauczyć się wykorzystywać wszelkie dobra jak najdłużej, a nie wyrzucać i kupować nowe. Ochrona środowiska planety robi się pierwszorzędnym, gardłowym tematem.

A teraz służba

To ciekawe, bo mimo iż nieustannie głosiliśmy, że w budynku będzie mieściło się Centrum Integracji Społecznej i Dom Sąsiedzki, wiele osób się dziwiło, że nie przenosimy ESWIPu do Domu pod Cisem.  Nie, pozostała działalność stowarzyszenia, tak jak do tej pory, będzie prowadzona w naszym biurze przy ulicy Jaszczurczego 17. Daj Boże, może kiedyś miasto zdecyduje się na remont tego budynku? My się nie podejmujemy!

Dom pod Cisem rozpoczyna służbę na rzecz mieszkańców Elbląga – tym, którym jest najtrudniej -  w ramach CIS, i tym, którzy chcą dbać o swoją dzielnicową małą ojczyznę – w ramach Domu Sąsiedzkiego.

Chcemy, aby zainwestowane pieniądze i wysiłek nas wszystkich obracał się na dobro wspólne naszego miasta, aby Dom pod Cisem zmieniał ludzkie życia. Cieszymy się, że mogliśmy stworzyć dobre, solidne – i piękne! - narzędzie, służące naszemu miastu. Wszystkim naszym partnerom, współpracownikom, przyjaciołom serdecznie dziękujemy.

Posiadanie własnego budynku to dla nas rozwinięcie skrzydeł, to kamień milowy w rozwoju stowarzyszenia, to jego znacząca stabilizacja, zakorzenienie. Mamy wiele pomysłów na przyszłość. Chcemy, aby budynek był miejscem otwartym i kreatywnym. Przyciągającym mieszkańców, promującym nowe idee, nietuzinkowym. Nie przestajemy nad tym ciężko pracować!...

Arkadiusz Jachimowicz

Prezes Stowarzyszenia ESWIP