Dzieci i młodzież trzeba wspierać w mądry sposób - mówi Beata Wachniewska-Mazurek, prezeska Stowarzyszenia Inicjatyw Rodzinnych z Elbląga, które prowadzi innowacyjny Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Pomorskiej Wsi.
- Ile czasu zajęło stworzenie Ośrodka Socjoterapii?
- To była bardzo długa droga. Działania rozpoczęliśmy w momencie, kiedy zauważyliśmy, że potrzeby są bardzo duże i zdecydowaliśmy, że podejmujemy wyzwanie i rozpoczynamy starania w kierunku założenia Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii. Jednak na chwilę otwarcia ośrodka musieliśmy czekać długo, bo było to dziesięć lat.
- Czyli samo zaadaptowanie budynku po starej szkole nie było największym wyzwaniem?
- Kiedy stowarzyszenie zwróciło się do samorządu lokalnego z propozycją zorganizowania placówki dla dzieci zagrożonych niedostosowaniem społecznym i niedostosowanych społecznie – Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii, na naszą prośbę odpowiedział wójt gminy Milejewo, który włączył się w organizację ośrodka i zaoferował na ten cel budynek nieczynnej szkoły. Potem, kiedy mieliśmy już zapewnione środki na modernizację, wszelkie niezbędne pozwolenia, projekt, to tak naprawdę praca dopiero się zaczęła. To był ogrom działań, które trzeba było podjąć. Zaadaptowanie budynku było jednym z łatwiejszych przedsięwzięć. Trzeba było zadbać o dostosowanie dawnej szkoły do nowych wymagań. Nie brakowało stresu, ale wszystko zrealizowaliśmy.
- Jak wyglądała współpraca z samorządem?
- Przy powstawaniu ośrodka współpracowaliśmy z dwoma samorządami oraz administracją publiczną. To była wspomniana gmina Milejewo, która przekazała nam szkołę. U podstaw tego porozumienia było też założenie, że będziemy rozwijać współpracę z lokalnym środowiskiem poprzez wspieranie m.in. działającego na miejscu Klubu Seniora. Trzeba tutaj zaznaczyć, że także projekt inwestycyjny był złożony w partnerstwie z gminą, natomiast Stowarzyszenie Inicjatyw Rodzinnych zapewniało finansowy wkład własny, obsługę projektu, rozliczenia i realizację inwestycji.
Trzeba tutaj jednak wspomnieć, że całość udała się dzięki partnerstwu: dobremu, ale też wymagającemu. Szczególnie w przypadku tak trudnych przedsięwzięć. W naszej współpracy ważne jest też współdziałanie ze Starostwem Powiatowym w Elblągu, wobec którego mam dług wdzięczności. Dzięki wsparciu Starostwa otworzyliśmy ośrodek zgodnie z planem. Wszelkie pozwolenia, procedury, uzyskaliśmy w sierpniu, wpis do ewidencji placówek 7 września, a od września mieliśmy prowadzić ośrodek. Okazało się jednak, że miały to być trzy miesiące funkcjonowania bez pieniędzy.
To dzięki samorządowi powiatowemu otrzymaliśmy pomoc finansową, do czasu uzyskania subwencji oświatowej. Przedstawiciele Starostwa wykazali się ogromną empatią i życzliwością, za co ogromnie dziękujemy. Uwierzyli w nas w najtrudniejszym momencie, czym dodali nam skrzydeł, nadziei i wiary, że damy radę. I daliśmy. Ogromne podziękowania kierujemy do Pana Starosty Macieja Romanowskiego, Wicestarosty Ryszarda Zająca oraz Pani Naczelnik - Renaty Perlińskiej wraz z pracownikami.
- Tym bardziej, że takiego ośrodka w Pomorskiej Wsi nie było nigdy wcześniej.
- Tak, ważne więc było również przekonanie społeczności lokalnej do tej idei. Mieliśmy tutaj ważne wsparcie gminy, by pokonać obawy mieszkańców.
- Dużo osób się do was zgłasza?
- Zapotrzebowanie na pobyt młodzieży w takich ośrodkach jest duże. Wpływa do nas dużo zgłoszeń, deklaracji pobytu dziecka i chęci skorzystania z pobytu w naszym ośrodku.
- Obecnie Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii wciąż się rozwija. Ile lat mają wasi podopieczni?
- U nas są to dzieci i młodzież od czwartej do ósmej klasy szkoły podstawowej. Co ważniejsze, trafiają tu dzieci i młodzież, które same tego chcą. Na pobyt musi wyrazić zgodę zarówno rodzic, jak i dziecko.
Tutaj nie ma procedury sądowej skierowań. Nie jesteśmy ośrodkiem zamkniętym, więc bez zgody dziecka nie przyjmiemy go do ośrodka. W większości zgłaszają się do nas dzieci, które przebywają w pieczy rodzin zastępczych, bądź z domów dziecka. Często pomagamy również rodzinom adopcyjnym. Są to głównie dzieci i młodzież z rodzin, które aktualnie przeżywają jakiś kryzys czy trudności w funkcjonowaniu. Uważam, że rodziny zastępcze i adopcyjne powinny mieć możliwość większego wsparcia psychologicznego i pedagogicznego, powinny być objęte opieką wytchnieniową.
Rodzice też muszą mieć przestrzeń, by przepracować trudne emocje, mieć czas na odpoczynek. Brakuje grup wsparcia. U nas dzieci i młodzież są pod opieką specjalistów 24 godziny na dobę, którzy zmieniają się, by mogli również zadbać o swój dobrostan, ponieważ pomaganie jest bardzo obciążające.
Dzieci i młodzież trzeba wspierać w mądry sposób, a trudno o mądrość i rozwagę przy własnym wyczerpaniu fizycznym czy psychicznym.
- Wiadomo też, że ośrodek musi dynamicznie reagować na zmieniające się potrzeby. Młodzież może u was wziąć udział np. w obozie sportowo-terapeutycznym.
- Przy stowarzyszeniu działa Klub Sportowy Hart. Pierwszy raz w tym roku organizujemy więc nie tylko kolonie, ale również obóz sportowo-terapeutyczny. Włączamy sport w proces terapii i pomocy, bo to świetne narzędzie w pracy terapeutów i psychologów.
- Co jest najważniejsze w waszej pracy?
- Na pewno w pracy z tymi dziećmi trzeba być autentycznym. Każdą osobę trzeba traktować indywidualnie. To podstawa naszej pracy. Trzeba być prawdziwym, bo dzieci i młodzież z łatwością wyczują fałsz. One po prostu to wiedzą.
W Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapeutycznym mamy zespół specjalistów, który składa się nie tylko z psychologów, ale również socjoterapeutów, pedagogów. Jesteśmy objęci wsparciem prof. dr hab. Jacka Szczepkowskiego, terapeuty i trenera Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, certyfikowanego specjalisty psychoterapii uzależnień. To on objął nas wsparciem, wciąż interesując się naszymi działaniami, dzieląc się swoim doświadczeniem.
Dodatkowo robi to, wspierając nas nieodpłatnie. To nieoceniona pomoc, która ukierunkowuje nas na wdrożenie już systemowo interwizji i superwizji, ale to jeszcze przed nami.
- Pracujecie według określonych zasad.
- W naszym ośrodku staramy się pracować w oparciu o Terapię Skoncentrowaną na Rozwiązaniach. Chodzi o to, by dziecko miało zbudowany wewnętrzny system wartości, samokontroli i samooceny, wyznaczania celów. Chcemy, by opuścili ośrodek i dobrze funkcjonowali także poza nim, bez zewnętrznych mechanizmów kontroli (w tym kar i nagród).
To bardzo trudne zadanie dla kadry, wymagające dużo pracy. Nasza kadra przeszła szkolenie z pierwszego stopnia TSR właśnie po to, byśmy mogli zastosować jej metody w naszej codziennej praktyce. Działamy jako ośrodek drugi rok i patrzymy na naszą przyszłość z pokorą. Wiemy, że przed nami wciąż wiele wyzwań.
- Jedno jest pewne - udaje się wam integrować lokalną społeczność.
- Nasze działania w lokalnym środowisku stają się coraz szersze. Współpracujemy z Ochotniczą Strażą Pożarną, z parafią. Udaje nam się odpowiadać na potrzeby społeczne - fachową pomoc młodym ludziom potrzebującym wsparcia oraz zaktywizować lokalną społeczność do wspólnych działań. Taki jest cel. Stowarzyszenie tworzą ludzie i to wszystko dzieje się dzięki nim. Mamy ludzi z pasją, zaangażowaniem, sercem do pracy, a tego nie da się "nauczyć" na żadnych szkoleniach.
Rozmawiała Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Fotografia z archiwum prywatnego Beaty Wachniewskiej-Mazurek