Fundacja Końskie Zdrowie funkcjonuje w Elblągu już 32 lata, w każdej z pobliskich stajni jest ktoś, kto w przeszłości był z nią związany. To miejsce cały czas się rozwija, a Ewa Obrycka-Błaut opowie nam więcej o tym wyjątkowym miejscu.
- Fundację Końskie Zdrowie znają chyba wszyscy elblążanie. Jeśli ktoś tu nie był, to przynajmniej słyszał o tym miejscu. Jakie były początki fundacji?
- Wszystko zaczęło się od pomysłu mojego taty, Zygmunta Obryckiego, który z dziadkiem już w la-tach 70-tych działał przy Elbląskim Klubie Jeździeckim w Kadynach. Tak naprawdę pomysł na stworzenie tego miejsca zaczął kiełkować około 1989 roku, a 3 lata później oficjalnie została założona fundacja. Dlaczego mojemu tacie zajęło to tyle czasu? Ponieważ właśnie w 1992 roku powstała ustawa o organizacjach pozarządowych, co dało możliwość powstania całego sektora NGO. Idea była taka, żeby szerzyć hipoterapię i jazdę konną wśród społeczności lokalnej, dostęp do koni był w tym czasie możliwy tylko poprzez przynależność do klubów sportowych przy stadninach państwowych, a nie było łatwe by się tam dostać. Tata marzył o tym, żeby upowszechnić jazdę konną. Pierwsze lata działania fundacji były ciężką pracą mojego ojca, rodziny i przyjaciół nowo powstałej organizacji.
- Czyli można powiedzieć, że w tworzenie tego miejsca zaangażowana była cała rodzina…
- Tak, chociaż myślę, że stajnia była przede wszystkim dziełem życia mojego taty. Historia zatoczyła koło, ponieważ w wieku 40 lat rzucił on pracę na etacie i poświęcił się w całości temu miejscu, tak jak zrobiłam to ja w tym samym wieku. To był czas, kiedy tata mocno podupadł na zdrowiu i trzeba było podjąć decyzję dotyczącą kontynuacji dzieła jego życia. Od 32 lat dzierżawimy to miejsce od miasta, które do tej pory przeznaczało i nadal przeznacza ten piękny teren na działalność sportową, rekreacyjną i terapeutyczną. Cieszy mnie, że władze Elbląga dostrzegają wartość posiadania takiego obiektu w granicach miasta.
- Później to miejsce rozwijało się coraz bardziej. Opowiedz o waszych działaniach.
- Z roku na rok jest ich coraz więcej, obecnie organizujemy ponad 30 wydarzeń rocznie. Tradycją stała się stajenna wigilia, podczas której zawsze robię podsumowanie całego roku i muszę przyznać, że nasze statystyki rosną. Mamy coraz większe zasięgi, a w naszych licznych wydarzeniach uczestniczy coraz więcej osób. Gdy 5 lat temu zaczynałam wigilijną tradycję, było nas około dziesięcioro, w tym roku będzie nas dużo więcej. To pokazuje, jak bardzo rozwija się nasza końska rodzina.
Obecnie zajmujemy się przede wszystkim szkółką jeździecką i końskim przedszkolem, organizujemy też półkolonie oraz prowadzimy nieodpłatne zajęcia z hipoterapii. Poza tym mamy w ofercie zajęcia dla szkół i przedszkoli. Organizujemy zawody towarzyskie w skokach przez przeszkody, a także cykl zawodów jeździeckich dla dzieci Pony Cup. To mój autorski pomysł na integrowanie środowiska jeździeckiego oraz promowanie jeździectwa wśród najmłodszych. Wydarzenie organizujemy w czterech województwach. Cieszy nas fakt, że zawody te wpisane są już w kalendarze tak wielu stajni.
Również w tym roku byliśmy na wizycie studyjnej sfinansowanej w ramach programu Erasmus+ Sport. Byliśmy w Belgii i Holandii, zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci, mieliśmy okazję obserwować a nawet pomagać w przygotowaniu zawodów jeździeckich dla najmłodszych. Jesteśmy mali, ale nie mamy kompleksów, okazało się, że wiele rzeczy robimy bardzo podobnie, a niektóre nawet nieco lepiej. Skala nasycenia stajniami regionów, które odwiedziliśmy jest nieporównywalnie większa do naszej, w ich otoczeniu jest 250 ośrodków jeździeckich, natomiast zawody odbywają się co tydzień w różnych miejscach jednocześnie.
- Z jakimi problemami musicie się mierzyć?
- Co roku podczas wigilijnych podsumowań mówię, że chciałabym pod choinkę dostać krytą ujeżdżalnię. Tego nam chyba najbardziej brakuje. Obecnie, jak pada deszcz, to jazd nie ma, ale dzięki temu mamy zajęcia teoretyczne i pielęgnacyjne, które idealne uzupełniają się z tym, czego uczymy się na koniu.
Problemem jest również brak środków inwestycyjnych, nad czym nieustannie pracujemy oraz brak wieloletniej gwarancji dysponowania terenem, ponieważ każdy projekt inwestycyjny trzeba rozpatrywać w perspektywie kilku lat.
- Dlaczego zdecydowaliście się na skorzystanie z dotacji Ośrodka Wspierania Inicjatyw Ekonomii Społecznej w Elblągu?
- Uważam, że ten krok to nasz sukces i ważna zmiana na tym terenie. Step Cafe to krok milowy w uzupełnieniu naszej oferty o małą gastronomię. Odwiedza nas coraz więcej spacerowiczów, którym możemy zaproponować nie tylko jazdę konną, ale także piękny zielony teren oraz pyszną kawę i lody dla dzieci. A to wszystko w towarzystwie koni mieszkających w mieście. Można nas odwiedzać przez cały rok. Ta część miasta nie ma części rekreacyjnej. Najbliższy park jest 5 kilometrów od nas. Aby Step Cafe mógł zaistnieć w tej postaci, serwować gościom to co dobre dla ciała, ale także w tych warunkach, otoczeniu - i dla ducha, podjęłam się wzięcia udziału w projekcie OWIES. W tej drodze nie-zbędne było wypracowanie założeń biznesowych, rozwojowych, celu dla którego ma się to zadziać. Pracowałam nad tym korzystając ze wsparcia doradcy, mogłam przetestować także dzięki środkom OWIES planowaną ofertę. Przez kilka tygodni serwowaliśmy naszym klientom różne koktajle, szejki, napoje ciepłe i zimne, desery a dzięki opiniom klientów powstała ostateczna oferta naszej kawiarni Step Cafe. Wspólnie z Fabryką Dobra zrealizowaliśmy na naszym terenie imprezę dla samodzielnych mam i ich dzieci, które mogły czasem po raz pierwszy w życiu obcować z końmi. To również zostało wsparte przez OWIES. Spotkania z komisją oceny potencjału Fundacji a później biznesplanu przedsięwzięcia czyli kawiarni były momentem kiedy ktoś z zewnątrz zweryfikował moje założenia, plany dotyczące rozwoju Fundacji. I była to weryfikacja pozytywna. Dlatego też między innymi, mamy dziś możliwość ugaszczać naszych końskich przyjaciół, elblążan i nie tylko, aromatycznymi napojami i słodkościami. Jesteśmy przedsiębiorstwem społecznym, które działa biznesowo, aby realizować swoją hippiczną misję.
- Ciągle się rozwijacie - jakie plany macie na przyszłość?
- Przede wszystkim chcemy nadal się rozwijać na wielu obszarach, w tym merytorycznym i inwestycyjnym. Cały czas zwiększamy zasięg naszych imprez jeździeckich i edukacyjnych. Pragniemy kontynuować zapoczątkowaną w tym roku współpracę międzynarodową - „Sky is the limit”. W kręgu moich zainteresowań jest również działalność terapeutyczna. W tym roku odwiedziliśmy z koniem elbląskie hospicjum. Opieka nad osobami najstarszymi i bardzo chorymi to również działanie, o którym myślimy w kontekście przyszłości. Obserwuję takie działania na zachodzie, gdzie konie odwiedzają chorych przy łóżkach. Dlaczego koń ma tak duże znaczenie dla tych osób najbardziej chorych? Bo to jest to skojarzenie z dzieciństwem, wspaniałymi wspomnieniami. Koń prawdopodobnie nikogo nie uzdrowi i nie zabierze cierpienia, ale na pewno wywoła uśmiech na twarzy.
rozmawiała Karolina Król
fot. Kuba Qbi Strumiński