Czcionka:
Kontrast:
Z cukrzycą trzeba nauczyć się żyć
data dodania: 27.07.2020
Z cukrzycą trzeba nauczyć się żyć

— Mamy dużą grupę osób, które potrzebują naszej pomocy. Szczególnie są to osoby starsze, które mają już dorosłe dzieci, wnuki i czasem mają poczucie, że nie są nikomu potrzebne. Wtedy im mówimy, że są potrzebni nam i sami sobie — mówi Iwona Skrodzka z olsztyńskiego koła Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.

- Czy dziś cukrzyca nadal jest tematem tabu?
- Tak, bo ludzie wciąż po prostu wstydzą się przyznać do choroby. W stowarzyszeniu mam osoby powyżej 60 roku życia, o których mówi się najczęściej, że są to dobre roczniki, z dobrym materiałem genetycznym. Nie przyznają się więc do cukrzycy, bo uważają, że choroba jest słabością. Tymczasem muszą zaakceptować fakt, że cukrzyca sama nie zniknie, pogodzić się z sytuacją. Ich zadaniem jest też walczyć z chorobą, choć osobiście nie lubię tego określenia. Z chorobą nie powinno się walczyć. Trzeba ją okiełznać i nauczyć się z nią żyć. Oczywiście są choroby, które wymagają podjęcia walki, ale z pewnością nie jest to cukrzyca.

- Czy nie jest tak, że zwykle zbyt późno uświadamiamy sobie, że chorujemy na cukrzycę?
- Bardzo różnie z tym bywa. Po pierwsze niektóre osoby nie chcą o tym wiedzieć, a po drugie – niechętnie przyznajemy się do cukrzycy. Chorowanie nie jest modne. To często domena mężczyzn, którzy twierdzą, że są zdrowi, bo nie chodzą do lekarza. Ale skąd bierze się ich przekonanie, że są zdrowi, skoro nie wykonują badań? Bagatelizujemy objawy. Może to być wzmożone pragnienie, ale też częste oddawanie moczu czy ciągłe podjadanie. Tłumaczymy osłabienie, zmęczenie upałem czy wiekiem. Potem nie zgłaszamy się do lekarza, a naszą wymówką stają się  długie kolejki do specjalistów. Tymczasem czasem wystarczy wizyta u internisty, by już rozpocząć leczenie. Narzekamy, że lekarz nie przepisał nam badań. A w trakcie wizyty potrafimy powiedzieć, że nic nam nie dolega. I to wcale nie jest dowcip.

- To wynik braku wiedzy o cukrzycy?
- W internecie pojawia się coraz więcej informacji o cukrzycy, ale nie każdy ma do nich dostęp. Choć w tej chwili jest wiele akcji edukacyjnych, które mają umożliwić, szczególnie osobom starszym, naukę obsługi komputera i internetu. W wielu poradniach można spotkać wiele ulotek na temat cukrzycy i przede wszystkim diety, która ma wpływ na pojawienie się choroby.

- Można powiedzieć, że w niektórych przypadkach sami „zapracowaliśmy” sobie na cukrzycę?
- Cukrzyca typu II jest często wynikiem złych nawyków żywieniowych. Jeśli stawiamy na schabowego z kapustą przysmażaną i ziemniakami,  to na chorobę w końcu sobie zapracujemy. Mięso, białe pieczywo jest obowiązkowe w wielu domach. My staramy się to zmieniać. W naszym stowarzyszeniu mamy na przykład „Czwartki u dietetyka”, gdzie uczymy m.in. w jaki sposób przestawić się na właściwą dietę.

- Trudno nam zrezygnować z potraw, których nie powinno być w naszej diecie?
- No tak, na przykład z klusek śląskich, pierogów, makaronów. Widzę na przykład, w jaki sposób odżywia się dziś młodzież. Pizza, makaron, zapiekanka, kebab. Najłatwiejsze i najszybsze dania. Od tego wszystko się zaczyna. Otyłość nie pojawia się może od razu, ale coraz młodsze pokolenia mają z nią problem.

- Czyli edukowanie innych w stowarzyszeniu nie należy do najłatwiejszych?
-  Staramy się, by nasze działania edukacyjne były bardzo różnorodne. Ostatnio nawiązaliśmy na przykład współpracę z Bankiem Żywności. Chcemy uczyć starsze i młodsze pokolenia, jak zadbać o zdrową dietę. Nie bez powodu. Dziadkowie często nie rozumieją, że dziecko, które ma nadwagę, wcale nie jest zdrowsze, a przekarmianie nie jest dobre. Dzięki współpracy z Bankiem Żywności dziadkowie i ich wnuczęta nauczą się, jak tworzyć zdrowe potrawy. W czasie pierwszego warsztatu przygotujemy torty chlebowe, w trakcie kolejnego – szaszłyki owocowe. Chodzi nam o to, by dzieci nauczyły się zdrowo żyć i mogły też przed dziadkiem czy babcią obronić się i wskazać, że od bułki pszennej wolą ciastko owsiane. Trzeba nauczyć dziecko, by potrafiło dokonywać dobrych wyborów. W ubiegłym roku wspólnie z Narodowym Funduszem Zdrowia organizowaliśmy akcję edukacyjną na temat m.in. picia wody. Staramy się wychodzić do ludzi, mówić o cukrzycy. Jednak dziś, moim zdaniem, najbardziej dramatyczna jest sytuacja niektórych 40-latków, którzy chorują na cukrzycę. Są przemęczeni, sfrustrowani. I nie mogą pogodzić się z chorobą.

- Informacja, że chorują na cukrzycę wzbudza w nich lęk?
- Młode osoby chciałyby czuć się lepiej, ale nie mają czasu na uregulowanie posiłków czy wizytę u specjalisty. Tymczasem trzeba nauczyć taką osobę systematyczności. Wszystko zależy od ich dyscypliny. Szukają rozwiązań na oślep. A jeśli nie wprowadzimy do życia określonych zasad, nie zaczniemy pracować nad uregulowaniem posiłków, choroba będzie postępować. Wciąż też jest zbyt mała świadomość wśród pracodawców na temat cukrzycy. To oni powinni zadbać, by pracownik miał szansę zjeść posiłek co trzy godziny, co w cukrzycy jest niezmiernie ważne.

- A problemu  nie da się już zamieść pod dywan, bo dziś mówi się, że cukrzyca jest epidemią XXI wieku.
- Na cukrzycę typu II zaczynają chorować coraz młodsze  dzieci. Potrzebujemy specjalistów, m.in. psychologów, psychiatrów, którzy pokażą, jak wiele zależy od nas samych. Nie możemy oszukiwać samych siebie, że cukrzyca nas nie dotyczy. Musimy pamiętać o regularnych badaniach, zmienić przyzwyczajenia. Tymczasem jesteśmy okropnymi kłamczuchami.

- Naprawdę?
- Strasznie kłamiemy. Chory czasem otrzymuje polecenie od lekarza, by notować codziennie wyniki poziomu cukru. I podam tutaj przypadek z życia wzięty. I jedna z pań, przy swojej znajomej, uzupełniła tabelki z trzech miesięcy bez wykonywania badań glukometrem. Stwierdziła, że przecież doskonale wie, jaki ma poziom cukru. Lekarz jednak już po wykonaniu jednego badania wiedział, że wyniki nie są prawdziwe. Zapytał więc panią: „kogo pani chce oszukać? Mnie czy siebie. Wykazuje pani, że cukry są w normie, a wyniki temu przeczą”. Kiedy idziemy do lekarza mówmy prawdę. Jeśli źle dobierze nam leki, to jest to jedynie nasza wina, bo zatailiśmy prawdziwe informacje. Zawsze powtarzam to osobom, które przychodzą do naszego stowarzyszenia. Widzę też, że na szczęście coraz więcej osób zmienia swoje nastawienie.

- Co uważa pani za sukces stowarzyszenia?
- Jesteśmy stowarzyszeniem, które zrzesza osoby chorujące na cukrzycę, ale również zdrowe. Do nas mogą przyjść, porozmawiać z innymi chorymi, nie czują się gorsze. Czasem choroba sprawia, że tak możemy się poczuć. Czasem czują się mniej wartościowi. A potem przychodzą do nas. Widzą uśmiechnięte panie, pełne pozytywnej energii, otwarte na świat, i zmieniają się. Nabierają pewności siebie. U nas przekazujemy wiedzę nie tylko o cukrzycy, ale też o innych schorzeniach. Nie czują się też samotne. U nas przychodzi się wtedy, kiedy ma się na to ochotę. Dzięki nam badają się, ale też poznają Polskę, świat, dzięki naszym wycieczkom. Jak widać, nasze stowarzyszenie ma wiele zadań. I to nas napędza.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Jedno ze spotkań informacyjnych, które organizuje koło miejsko-powiatowe w Olsztynie Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. W środku - Iwona Skrodzka
Fot. archiwum stowarzyszenia