W tej podolsztyńskiej miejscowości rolników jest już niewielu, ale jest za to Koło Gospodyń, które energią mogłyby obdarować sporo mieszczuchów. Mowa o Szczęściarach, Kole Gospodyń ze Szczęsnego.
Gotują tak dobrze, że organizatorzy imprez ustawiają się w kolejkę, by to właśnie one zajęły się poczęstunkiem dla gości. Każda z nich jest inna. Łączy je jedno - ciekawość i zaangażowanie w pomoc innym. Szczęściary dostarczają dobre emocje już ponad dekadę, a sama nazwa Koła Gospodyń Wiejskich ze Szczęsnego nie jest przypadkiem. Przecież entuzjazm mają we krwi! A kiedy 10 lat temu postanowiły zmienić coś w swojej miejscowości, to najpierw zaczęło się od zieleni. Potem jednak tak jakoś poszło, że choć projekt się skończył, one postanowiły działać dalej.
— Ponad dziesięć lat temu byłam jeszcze sołtyską i dzięki projektowi, który był finansowany z Unii Europejskiej, nie tylko posadziliśmy rośliny w naszej wsi, ale miałyśmy też m.in. lekcje języka angielskiego — wspomina Mariola Poko, jedna z członkiń i filar Szczęściar. — Projekt się skończył, ale nam się tak fajnie spotykało, że powiedziałam, a może byśmy dalej coś zadziałały? No i tak powstało nasze Koło Gospodyń Wiejskich.
To był 2009 rok, a potem o Szczęściarach zaczęło być głośno. Dzięki ich pomysłom, które wcielały w życie. W kronice, z początków ich historii, założycielki zamieściły definicję koła gospodyń. Według niej to dobrowolna, samorządna i niezależna społeczno-zawodowa organizacja kobieca działająca głównie na terenach wiejskich. Dziś to koło wychodzi daleko poza definicję.
— Występujemy na scenie, gotujemy, przygotowujemy oprawę gastronomiczną wydarzeń, ale też dużo udzielamy się charytatywnie — dodaje Mariola Poko.
— Ostatnio występowałyśmy w Klewkach na zaproszenie Koła Gospodyń Jutrzenki, by wspomóc zbiórkę pieniędzy, które będą przeznaczone na dalsze leczenie Łukasza— wtrąca Jolanta Gierach ze Szczęściar.
Bo trzeba tutaj podkreślić pasję do tańca Szczęściar. Występują wszędzie tam, gdzie je zaproszą, a same też szukają możliwości. Były więc m.in. w konkursie Jarockiej Akademii Trzeciego Wieku, która organizuje Festiwal Tańca. Kiedy Szczęściary ze Szczęsnego zatańczyły swojego kankana, widownia głośno im kibicowała.
— Nie bez powodu nazwałyśmy się Szczęściarami. Lubimy śpiewać, tańczyć, ćwiczyć — przyznaje Mariola Poko. — Same przygotowujemy swoje występy. Pokazujemy dzieciom, że babcie też potrafią, a życie nie kończy się po pięćdziesiątce. Spełniamy się, a jednocześnie jest to nasza odskocznia od codzienności — zaznacza pani Mariola.
Występują na festynach i jak zapewniają - nigdy nie odmawiają. Zapracowane, jak to gospodynie. Tyle że jeszcze z wieloma pasjami. Można je spotkać w czasie dożynek, w których zawsze biorą udział i przygotowują wieniec dożynkowy. Uczestniczą w wydarzeniach WOŚP czy w czasie obchodów Święta Niepodległości. Mają stroje warmińskie, więc są też w czasie uroczystości kościelnych, np. przy okazji Bożego Ciała. Można je też spotkać w czasie targów rolniczych w Olsztynie, gdzie wystawiają stoisko z jedzeniem.
— Zdarzało się, że w ciągu jednego dnia byłyśmy w Barczewie na występach, potem w Klewkach, a potem w Klebarku — wspomina Jolanta Gierach.
Angażują się też w akcje społeczne. Kilka lat temu Szczęściary nagrały w studiu radiowym piosenkę, w porozumieniu z Komendą Wojewódzką Policji w Olsztynie, która patronowała akcji edukacyjnej na temat odblasków. Stworzyły więc swoją „Odblaskowa piosenkę”. W promocji piosenki w Szczęsnem wzięła udział m. in. olsztyńska aktorka Irena Telesz, pani Róża z popularnego serialu „Dom nad Rozlewiskiem”.
Szczęściary nie ograniczają się jedynie do występów artystycznych. Biorą udział w konkursach np. kulinarnych, przygotowując własne wyroby. Są w tym tak dobre, że sława o ich umiejętnościach poszła w świat.
A co jest dla nich ważne? Chcą integrować społeczności. Wspierają je rodziny, które kibicują im w działalności. Czasem mąż Szczęściary musi się sporo nadźwigać, bo żonom zamarzył się kolejny festyn. Pomarudzą jednak i pomagają. Szczęściary mają dar przekonywania.
— Chcemy wyrwać ludzi z domów — dodaje Mariola Poko. — Dziś w Szczęsnem praktycznie nie ma już rolników, może są jeszcze na koloniach. Jesteśmy specyficzną społecznością, bo praktycznie miejską. I ludzi trzeba często zachęcać, by jednak im zależało, by się poznać.
— Brakuje nam świetlicy, które są w innych miejscowościach — uważa Jolanta Gierach. — A tak można zawsze to spotkanie autorskie zorganizować, wspólne gotowanie przygotować.
— Lepienie pierogów, robienie ozdób — kontynuuje Mariola Poko.
Szczęściarom marzy się własna świetlica. Przydałaby się, bo po 10 latach nazbierało się dyplomów, wyróżnień, nagród. Szczęściary jednak się nie poddają. Lubią wyzwania, więc kolejne ich nie przerażają.
— To tak, jak z tym tańcem i śpiewem u nas było — wspominają pani Mariola i Jolanta. — Żadna z nas nigdy nie tańczyła i nie śpiewała , ale stanęłyśmy na scenie i się udało. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.
I dodają:
— Jest nas niewiele, bo tylko sześć, ale po 10 latach wiem , że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Dotarłyśmy i poznałyśmy się przez te 10 lat. Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo. Każdy jeden choćby najmniejszy sukces cieszy nas bardzo. Póki jest radość, chęci i satysfakcja z tego, co robimy, to nic nie jest w stanie nam zaszkodzić — podkreślają z pełną mocą.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz