Historia jest tym, co kształtuje ludzi i ich ze sobą łączy, niejednego człowieka uczyniła nieśmiertelnym. Poszukiwacze historii, tacy jak Tomasz Kamiński ze stowarzyszenia „BATORY” z Braniewa, starają się jej – choć odrobinę – odwdzięczyć, a przy okazji zrobić też coś dobrego dla innych.
Jak długo interesuje się Pan historią?
Można powiedzieć, że od dziecka. Zainteresowanie historią zaszczepiła we mnie pani od polskiego. Zawsze mówiła „Jeżeli chcecie poznać historię, pamiętajcie: historię najlepiej poznaje się przez czytanie legend o miejscach, w których jesteście”. Są one nieraz bardzo ciekawe i inspirujące. No i chyba jak większość chłopców rozczytywałem się w żółtych tygrysach (to taka seria książeczek historycznych), a potem w tych trochę bardziej poważnych książkach jak Potop czy Krzyżacy. Tak się zaczęło.
Skąd wziął się pomysł na założenie stowarzyszenia?
Chyba z potrzeby legalizacji naszej pasji. By wszystko było legalne, trzeba mieć zgodę konserwatora zabytków. Kiedyś cała ta procedura była żmudna i uciążliwa dla pojedynczej osoby, więc stworzyliśmy grupę zapaleńców. Kiedy stowarzyszenie startowało, było nas ośmioro, głównie mundurowych. Później stopniowo się powiększało. Działamy już sześć lat, więc my już takie trochę przedszkolaki jesteśmy.
Ilu jest tych „przedszkolaków”?
Dużo. Do nas zapisują się osoby nie tylko biorące udział w poszukiwaniach zabytków, ale też miłośnicy historii. W tej chwili nasze stowarzyszenie liczy ponad sto osób, z których trzydziestu czynnych członków to tacy zapaleni poszukiwacze. Pozostali tworzą grupę zainteresowanych historią naszego regionu. Do stowarzyszenia należą osoby nie tylko z naszego regionu, ale też ludzie z Warszawy, Gdańska.
Czym zajmuje się stowarzyszenie?
Promocją historii i działalnością eksploracyjną, mającą na celu ochronę dziedzictwa naszego regionu. Ta historia znajduje się w ziemi, a my się staramy je odszukać i ocalić. Poza tym prowadzimy też działalność edukacyjną i charytatywną. Współdziałamy z domem dziecka we Fromborku. Naszą charakterystyczną akcją jest sprzątanie naszej rzeki Pasłęki, organizowane zawsze na początku wakacji. Przy okazji również edukujemy o zachowywaniu bezpieczeństwa na wodzie. Pomaga nam przy tym zaprzyjaźniona grupa płetwonurków SCUBOMANIAK z Łomży.
Skąd pozyskujecie eksponaty?
Jako grupa poszukiwawczo-historyczna prowadzimy poszukiwania, badania historii. Przeglądamy stare mapy. Szukamy dawnych mieszkańców i wsłuchujemy się w ich opowieści. Potem idziemy w teren i sprawdzamy, czy te opowieści to prawda, czy legenda. W terenie zbieramy praktycznie wszytko, bo jak to mówimy, w złomie zaklęta jest historia. Najwięcej przedmiotów znajdujemy na obszarach, gdzie jest prowadzona działalność ludzka i są to drobne przedmioty codziennego użytku.
To wszystko brzmi jak ogrom pracy i czerpanej satysfakcji, ale to też praca zapewne bardzo kosztowna.
Może na początku. Na przykład zakup wykrywacza metali to spory wydatek, do tego łopata i strój. Dlatego jako stowarzyszenie pragniemy wyjść naprzeciw początkującym poszukiwaczom i co jakiś czas dokupujemy wykrywacze, które wypożyczamy naszym członkom na czas poszukiwań. Przed wybuchem pandemii wypożyczaliśmy na wyjścia zbiorowe wykrywacze osobom, chcącym się sprawdzić w roli eksploratora. Staramy się też kształcić naszych ludzi pod kątem ekologii, żeby przy okazji poszukiwań mieli ze sobą jakiś worek i zbierali śmieci. Jeżeli po tych naszych wypadach złapią bakcyla to z chęcią zapraszamy ich do stowarzyszenia
Skąd czerpiecie państwo fundusze na wyposażenie i inne wydatki?
Jako stowarzyszenie utrzymujemy się z dobrowolnych składek członkowskich. Każdy członek deklaruje, że będzie wpłacał jakąś sumę na naszą działalność, Pozyskane fundusze przeznaczamy na statutową działalność stowarzyszenia
Domyślam się, że przed pandemią było pełno takich wyjazdów. Brzmi jak zamierzchłe czasy, prawie historia. Pewnie brakuje wam takich spotkań?
W „epoce przedcovidowej” staraliśmy się organizować co dwa, trzy tygodnie jakiś wspólny wypad. Wyjeżdżaliśmy w teren, spotykaliśmy się, wymienialiśmy się spostrzeżeniami i informacjami. Wspólnie oglądaliśmy nasze znaleziska. Głównym celem nawet nie były poszukiwania, lecz zwykłe spotkanie. Siadaliśmy przy ognisku i wymienialiśmy się informacjami. To taki odpoczynek, odskocznia od codziennej pracy.
-Który z takich wypadów zapadł Panu w pamięci najbardziej?
-Chyba ten, w którym kręciliśmy film z Olafem Popkiewiczem i Sebastianem Witkowskim. W teren wyszliśmy praktycznie niezapoznani, wiedzieliśmy tylko, że gdzieś tam coś było. Sebastian Witkowski znalazł akurat tam kilka bardzo cennych rzeczy, np. podnośnik od transportera niemieckiego, inny kolega niemiecką odznakę i bagnet. To było fajne przeżycie, bo przy okazji przekonaliśmy się na własnej skórze, jak wygląda kręcenie odcinaka „Poszukiwaczy Historii”.
-Co trzeba zrobić, chcąc zostać członkiem stowarzyszenia?
-Członkiem może zostać osoba, która przejdzie przez półroczny „kandydacki” okres, przez ten czas uczy się podstawowego „abecadła” poszukiwacza. Trzeba też przejść przez krótkie szkolenie z podstaw prawa i zasad bezpieczeństwa.
Pewnie z takimi podróżami w czasie wiążą się niesamowite uczucia.
Historia Warmii jest bardzo złożoną historią. Jeśli się w nią zagłębimy, dowiemy się, że na tych ziemiach przez lata ścierały się różne ludy i wierzenia. Zawirowania historyczne doprowadziły, że Warmia jest krainą doświadczoną przez los. Obecnie niemymi świadkami przemian historycznych są cmentarze, czy rumowiska po dawnych pałacach, czy wsiach.
Co do tej pory udało wam się osiągnąć?
Udało nam się stworzyć fajną grupę ludzi, która dzieli się swoja pasja poszukiwacza, odkrywcy historii. Zresztą nie tylko poszukiwaniami żyjemy, działamy też charytatywnie. Większość osób myśli, że my chodzimy szukać skarbów, tymczasem my znajdujemy starą podkowę, guzik, nieczytelną monetę czy plombę. Dla nas jest to ciekawostka historyczna, a dla innych złom. Plomba to taki odcisk historii
Co Pan sądzi o pozbywaniu się śladów historii, które mają „niechlubne” pochodzenie?
Walka z pomnikami nie powinna mieć miejsca. Wystarczy zmienić napis pod pomnikiem, wyjaśnić, co przedstawia, albo co miał przedstawiać. Kłócenie się nad grobami żołnierzy jest nie na miejscu. To były ofiary czasów, w jakich przyszło im żyć, ofiary ideologii, a właściwe dwóch ideologii – komunistycznej i faszystowskiej. Nie możemy fałszować historii, musimy ją utrwalać taką, jaka ona jest.
Jakie stowarzyszenie ma plany na przyszłość?
Nadal będziemy działać tak, by ratować nasze dziedzictwo historyczne. I jak dotychczas będziemy pomagać tym którzy tej pomocy potrzebują. Wraz z innymi stowarzyszeniami będziemy starać się o zmianę przepisów dyskryminujących nas – poszukiwaczy. Dlatego jako stowarzyszenie bierzemy udział w pracach mających na celu zmianę prawa, tak by było ono przyjazne dla nas.
Jak na chwilę obecną można pomóc stowarzyszeniu się rozwijać?
Bardzo prosto, jak to mówimy: masz informację – podziel się nią z nami. Poszukujemy wszelkich informacji o ciekawych miejscach, starych budynkach czy ruinach. O miejscach związanych z wojną, miejscach, gdzie były rozbite wszelkiego rodzaju pojazdy. Spróbujemy coś wydobyć i ocalić, żeby to całkowicie nie zniknęło. Druga rzecz – wspieramy dom dziecka i co roku organizujemy paczki na dzień dziecka albo na święta. Jeżeli ktoś ma możliwość pomóc nam w pozyskaniu funduszy na te paczki, to zapraszamy. Można się o tym przekonać odwiedzając naszą stronę na Facebooku.
A może i któreś z nich zostanie poszukiwaczem.
Tak, jak ktoś złapie bakcyla, to zapewne do nas dołączy. Zresztą dzieci są ciekawe historii, ale takiej opowiedzianej w ciekawy sposób, nie tej książkowej szkolonej, ale żywej historii.W tamtym roku jeden z naszych członków, który udziela się w grupie rekonstrukcyjnej odtwarzającej okres panowania najznamienitszej jazdy Europy – czyli husarii, prowadził kilka pogadanek z młodzieżą. Mieliśmy spotkania w szkołach. Pokazywaliśmy też, na czym polegają poszukiwania, przestrzegaliśmy, jak należy postępować z niewybuchami... Dzieci czasami zaskakują pytaniami o najdrobniejsze szczegóły. Mam nadzieję, że uda mam się przekazać naszym dzieciom pasję do historii.
Kamila Gielo
Fot. archiwum prywatne Tomasza Kamińskiego