Czcionka:
Kontrast:
Projekt to nie dokument, to ludzie i zaangażowanie
data dodania: 10.12.2019
Projekt to nie dokument, to ludzie i zaangażowanie
Na pierwsze spotkanie w Domu Sąsiedzkim na Zawodziu poszedł z ciekawości, choć jak przyznaje był bardzo sceptycznie nastawiony. Okazało się, że to był przysłowiowy kamyczek, który ruszył lawinę dobrych zdarzeń. Krok po kroku, dzięki profesjonalnemu wsparciu m.in. z zakresu doradztwa zawodowego, psychologii czy prawa, a przede wszystkim dzięki życzliwemu nastawieniu udało mu się wyjść na prostą. Ireneusz, który uczestniczył również w projekcie prowadzonym przez Elbląskie Centrum Integracji Społecznej, znalazł nowe miejsce na rynku pracy i odmienił swoje życie.

Nowy rozdział jego życia zaczął się za rzeką Elbląg, przy ul. Warszawskiej 55. To tam znajduje się Dom Sąsiedzki, w którym przez dwa lata prowadzony był projekt Aktywne Zawodzie. W jego ramach organizowano pikniki sąsiedzkie, klub seniora czy twórcze zajęcia dla całych rodzin, a także oferowano profesjonalne wsparcie mediacyjne, prawne czy psychologiczne (np. warsztaty ze wzmacniania poczucia własnej wartości, wsparcie w wychodzeniu z problemów związanych z uzależnieniami).
       - O spotkaniu w Domu Sąsiedzkim dowiedziałem się w domu dla osób bezdomnych, gdzie skierowały mnie koleje życiowe... Poszedłem na nie z ciekawości, choć byłem nastawiony sceptycznie, bo wcześniej spotykałem się z różnymi projektami, przychodzili różni ludzie, którzy chcieliby zbawiać świat. Tu jednak zobaczyłem szczerość, uczciwość wypowiedzi, pomyślałem sobie: "może to nie jest ściema, przejdę się". To było w grudniu 2016 r. – opowiada Ireneusz.
  Z czasem okazało się, że ta decyzja odmieniła jego życie.
       - Spotkałem tam bardzo serdecznych, miłych, dobrych ludzi – panią Jolę, panią Kamilę, pana Bartka i wiele innych osób. Zobaczyłem zaangażowanie wykraczające poza ramy obowiązków. To, że mi się udało, że w moim przypadku projekt się powiódł, zawdzięczam właśnie im. Gdyby to był tylko sam projekt, z nieodpowiednimi ludźmi, to nie miałby szans powodzenia – mówi.
       Ze spotkania na spotkanie zaczął się coraz bardziej przekonywać do działań w Domu Sąsiedzkim, zobaczył szansę na zmianę swojej sytuacji życiowej.
       - W wychodzeniu z bezdomności bardzo ważny jest dach nad głową. W drugiej kolejności – praca, aby móc się utrzymać. Najważniejsze jest jednak otoczenie, ludzie – wylicza. - To codzienna walka przez 24 godziny na dobę, żeby wyjść z bezdomności, a często z uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy hazardu. Trzeba sobie zatem postawić cel, ważna jest świadomość tego, co robimy, dla kogo, po co – wylicza.
       W maju 2017 r. podjął praktyki w Harcerskim Ośrodku Wodnym Bryza, które odbywały się w ramach projektu prowadzonego przez Elbląskie Centrum Integracji Społecznej. Ułatwia on powrót do pracy osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym, niepełnosprawnym i osobom długotrwale bezrobotnym. We wrześniu 2017 r. Ireneusz został zatrudniony w HOW Bryza i pracuje tam do dziś jako bosman.
       - Gdy postanowiłem, że zaczynam nowe życie chciałem spróbować czegoś całkiem nowego. Wydało mi się to najciekawsze, choć wcześniej nie miałem styczności z żeglarstwem. Znałem tylko dwa słowa w żeglarskim języku: "mesa" i "koja", więc na początku to była "czarna magia". Z czasem było coraz lepiej, cały czas wszystkiego się uczę – opowiada. - To nie jest taka typowa praca "od – do", to znaczy pracuję w określonych godzinach, ale to nie tak, że odliczam czas do końca. Jest różnorodna, codziennie coś innego się dzieje, bardzo fajne jest to, że mam kontakt z ludźmi. Muszę powiedzieć, że żeglarze to w zdecydowanej większości osoby kulturalne, zdarzają się tacy bardziej roszczeniowi, ale to znikomy procent.
       Podczas praktyk, tak, jak inni uczestnicy projektu, cały czas uczęszczał na warsztaty, m.in. z psychologiem, z doradcą zawodowym czy z coachem.
       - Takie spotkania, rozmowy bardzo wiele dają, pozwalają naładować akumulatory i pomagają rozładować stres. Omawialiśmy tam swoje problemy, nie tylko te zawodowe. Bardzo ważne jest także to poczucie wspólnoty, że nie jesteś sam ze swoimi problemami, a także pomoc prawna – mówi Ireneusz.
       Jak jednak zaznaczał nie było to łatwe, trzeba było się przełamać.
       - Trudno było mi otworzyć się przed drugim człowiekiem, opowiedzieć o swoich problemach, troskach. Porozmawiać o tym, co dzieje się w środku, to nie jest proste – opowiada.
       W dzieciństwie uwielbiał oglądać programy prowadzone przez legendarnych podróżników i dziennikarzy – Tony'ego Halika i Bohdana Sienkiewicza.
       - Jak byłem mały rodzice dawali mi drobne na słodycze, a ja zamiast do ciastkarni szedłem do księgarni i kupowałem mapy. Potrafiłem otworzyć atlas, położyć się na podłodze i marzyć, że pojadę tu czy tam... - wspomina i szybko wraca do tego, co jest teraz: - Rzeczywistość jest dziś inna, teraz dla mnie najważniejszy jest własny kąt. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko skoro to mleko już się rozlało nie kupię drugiego... I cholernie żal tego mleka. Z drugiej strony nie ma co płakać nad rzeczami, na które nie mamy już wpływu, choć trudno się z tym pogodzić. Potrzebny jest czas... I wierzę... Jestem przekonany, że swoje marzenia z dzieciństwa spełnię...
      
       Elbląskie Centrum Integracji Społecznej zaczęło działać w 2016 r., projekt nadal jest kontynuowany.
       "Trudności ze znalezieniem pracy napotyka dziś wiele grup społecznych. Do grup tych należą m. in.: osoby długotrwale bezrobotne czy niepełnosprawne. Specyfika tych grup jest bardzo różnorodna, jednakże w każdej z nich występują osoby z silną motywacją do podjęcia zatrudnienia.  Dlatego też zadaniem kadry Elbląskiego CIS będzie podtrzymanie i rozwój tej motywacji, tak by osoba kończąca udział w projekcie mogła swobodnie poruszać się na rynku pracy, a poprzez zdobyte kwalifikacje i umiejętności potrafiła pracę znaleźć i ją utrzymać" – czytamy na stronie projektu. Jego odbiorcami są osoby w wieku od 15 do 64 lat.
       O szczegółach opowiada Hanna Oczkoś, doradca zawodowy w Elbląskim Centrum Integracji Społecznej, które prowadzone jest przez Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych.
       - Przez pierwsze dwa miesiące uczestnicy są u nas od poniedziałku do piątku przez sześć godzin dziennie i mają warsztaty z doradcą zawodowym, z psychologiem, pracownikiem socjalnym. Przez ten czas poznajemy te osoby, a one nas i je ukierunkowujemy. Często jest tak, że ludzie mają już swoje pomysły i idziemy tym torem, są też osoby, które nie wiedzą, czym chciałyby się zajmować, więc próbują różnych rzeczy – wyjaśnia Hanna Oczkoś. - Po tym okresie uczestnicy albo zostają w naszych pracowniach – gospodarczej, stolarskiej, krawiecko-tapicerskiej, biurowej – albo wychodzą na zewnątrz, współpracujemy np. przedszkolami, z hotelem, z firmami produkcyjnymi. Bywa też i tak, że szukamy całkowicie nowego miejsca, z którym do tej pory nie współpracowaliśmy, bo jest możliwość, aby osoba ta odbyła tam praktyki. Jeżeli te osoby sprawdzają się na danym stanowisku i pracodawcy są z nich zadowoleni, to staramy się, aby one tam zostały.

Marta Wiloch

Artykuł ukazał się na łamach Elbląskiej Gazety Internetowej portel.pl