Mój pierwszy kontakt ze sklepami charytatywnymi, to irlandzko-angielski Belfast, gdzie dostrzegłem w centrum miasta niewielki sklepik z mnóstwem różnych przedmiotów, z przewagą pamiątkarskich. To był popularny w Wielkiej Brytanii „charity shop”, prowadzony przez organizację społeczną, z dochodem na określony cel, zdaje się, że na walkę z rakiem. Kupiłem tam porcelanowego słonika dla córki, gdzieś stoi do dziś.
Jak podaje Charity Retail Association, organizacja zrzeszająca sklepy i sklepiki charytatywne w Wielkiej Brytanii, na wyspach działa ponad 11.000 takich inicjatyw. Dużo, bodajże co najmniej po jednej w każdej gminie. Nikogo to nie dziwi, ponieważ jest to kolebka tej idei. W zachodniej Europie też jest ich bardzo dużo.
Kiedy pierwsze sklepy charytatywne i dobroczynne pojawiły się w Polsce? Zalążki niewątpliwie miały miejsce w okresie międzywojennym. Po zakończeniu II wojny światowej nastąpiła likwidacja niezależnych organizacji i fundacji przez władze komunistyczne. Dopiero po 1989 roku nowo powstające organizacje mogły zająć się tym tematem. Pierwsze sklepy charytatywne pojawiły się u nas niedawno, na początku lat dziewięćdziesiątych, ale ciągle jest ich niewiele, w okolicach dwudziestu.
Czemu nie w Elblągu?
Obraz tego belfaskiego sklepu przez wiele lat siedział mi w głowie. Przecież w Elblągu taki sklep też ma rację bytu. Ludzie mają wiele dobrych, ale niezbyt potrzebnych rzeczy i chętnie je oddadzą, wiedząc, że pieniądze ze sprzedaży pójdą na szlachetny cel. Kiedy pojawiła się okazja – a taką okazją było wybudowanie przez Stowarzyszenie ESWIP Domu pod Cisem, gdzie cały parter jest powierzchnią sklepową – powołaliśmy sklep charytatywny pod nazwą „Strefa Charytatywna”. To było pod koniec roku 2019.
W związku z tym, że budynek został wzniesiony, a właściwie odtworzony ze środków unijnych, nie możemy w nim prowadzić działalności gospodarczej przez 5 lat, co utrudnia zastosowanie najprostszych rozwiązań finansowych. Ale czas leci. Pandemia też nam nie pomagała w rozwoju. Na szczęście otrzymaliśmy na ten pierwszy okres dotację z FIO, dzięki której sfinansowaliśmy m.in. etaty dla pracowników gospodarczych sklepu. Co ważne, prowadzimy w Domu pod Cisem Elbląskie Centrum Integracji Społecznej (ECIS) i uczestnicy projektu są niezwykle pomocni, ale…
Dwa w jednym
Dzisiejsze życie komplikuje się, nakłada i przenika. Postanowiliśmy na powierzchni sklepowej uruchomić także „sklep społeczny”, czyli miejsce sprzedaży rzeczy używanych. Powiecie – przecież Strefa Charytatywna to także rzeczy używane. I słusznie (choć bywa też sporo całkiem nowych). Jednak sklep społeczny to nurt gospodarki obiegu zamkniętego, to zdroworozsądkowa filozofia nie marnowania dóbr, przedłużania im życia jak najdłużej (można zepsute krzesło naprawić, można wyrzucić na śmieci…), w perspektywie to oszczędzanie zasobów naturalnych i surowców, to dbałość o nasz wspólny dom – Ziemię.
Jaka jest więc różnica pomiędzy sklepami? Dla przeciętnego kupującego - żadna, kupuje i wychodzi. Dla świadomego darczyńcy taka, że może przeznaczyć darowaną, z reguły cenniejszą rzecz, na szlachetny cel, w naszym przypadku Fundusz Grantowy. Jeżeli jest mu to obojętne, sami pracownicy sklepu decydują, czy darowizna trafi do Strefy Charytatywnej, czy sklepu społecznego. Warto nadmienić, że cały dochód ze sklepu społecznego idzie na obsługę tego sklepu. Oznacza to, że te dwie formy różni kwestia wydatkowania pieniędzy ze sprzedaży.
Fundusz Grantowy – elbląska skarbonka
Jako stowarzyszenie mające misję wspierania działań społecznych, wiedzieliśmy od dawna, że Elbląg potrzebuje własnego, obywatelskiego źródła finansowania takich działań, gdzie grupy działaczy, czy organizacje mogą pozyskać granty na swoją działalność. Fundusz uruchomiliśmy na nasze dwudziestopięciolecie przekazując w roku ubiegłym 25.000 zł na programy: Pomoc Sąsiedzka dla grup pomocowych i Impuls dla organizacji społecznych. W roku obecnym przekażemy 40.000 zł, a połowa z tej kwoty to dochód ze Strefy Charytatywnej. Pozostała część to nasz 1% i darowizny finansowe od naszych darczyńców.
Jak to działa w praktyce
Prosimy darczyńców o przekazywanie dobrych, w miarę możliwości nieuszkodzonych rzeczy. Prosimy o niewielkie meble: stoliki, stoły, krzesła, biurka, fotele, sprzęt komputerowy, AGD, RTV; wyposażenie wnętrz, artykuły dekoracyjne: książki, obrazy, wazony, lampy, ozdoby, biżuterię, pamiątki, wyroby ze skóry naturalnej itp., sprzęt sportowy, urządzenia do ćwiczeń itp., sprzęt muzyczny. A także przedmioty kolekcjonerskie. I takie rzeczy otrzymujemy. W tym na przykład dwa pianina, cenne przedwojenne książki, wyroby artystyczne, itp. Nie przyjmujemy odzieży, ponieważ mamy zbyt mało miejsca, choć myślimy o założeniu z czasem „butiku charytatywnego” z odzieżą nową.
Te rzeczy są do nas przywożone albo też jedziemy po nie – po wcześniejszym uzgodnieniu – do darczyńcy, zwłaszcza, jeżeli są to przedmioty większe (meble) lub większa liczba. Podpisujemy umowę darowizny. Następnie obsługa sklepu segreguje, czyści, wycenia, nanosi na stan magazynu, zaopatruje w stosowne metki, ustawia w sklepie do sprzedaży. Część rzeczy naprawiana jest w pracowniach Centrum Integracji Społecznej: krawiecko-tapicerskiej, złotej rączki, renowacji mebli, czy stolarskiej. Renowacja generuje koszty: czas pracy, sprzęt, farby, itp. Stąd też meble po renowacji są jednak droższe. Ale to unikaty o drugim życiu, to rzeczy z duszą.
Sklep jest otwarty przez cały tydzień, włącznie z sobotą, w godz. od 9.00 do 17.00 (w sobotę do 13.00).
Dom pod Cisem w Elblągu stoi w przepięknym miejscu, tuż nad rzeką Elbląg, w scenerii industrialno-staromiejskiej. Ale jednak nieco na uboczu, nie przy uczęszczanej ulicy, gdzie ludzie mogą z ciekawości zajrzeć do środka. Trzeba tu specjalnie przyjść – ale cóż za przyjemny spacer przez Starówkę, rzekę i poboczem fosy staromiejskiej; albo przyjechać – miejsc parkingowych jest sporo. Tuż obok rozpoczyna się szlak Green Velo – zapraszamy rowerzystów!
Co nam się marzy?
Chcemy, aby z czasem cała powierzchnia sklepu była Strefą Charytatywną. Co oznacza, że zabiegamy o przeniesienie centrum naprawy i ponownego użytkowania przedmiotów do innej lokalizacji. Ale to za kilka lat.
Chcemy, aby Strefa stała się strefą prestiżową, rozpoznawalną, gdzie warto i należy przekazać nawet bardzo cenną rzecz, ponieważ dochód z jej sprzedaży idzie na wsparcie najbardziej potrzebujących mieszkańców (Pomoc Sąsiedzka) lub na cenne inicjatywy (Impuls). Chcielibyśmy, aby nasi główni darczyńcy, także ci działający w Radzie Darczyńców, przekazywali od czasu do czasu jakąś niebagatelną rzecz do Strefy Charytatywnej, aby promować taką postawę wśród mieszkańców. Jesteśmy wszak społecznością dosyć majętną i możemy, a nawet powinniśmy dbać o jej najsłabszych członków i rozwój naszego miasta. Rzeczy cenniejsze zbieramy przez cały rok na licytację podczas Dnia Darczyńcy lub licytację internetową. Zależy nam oczywiście, aby uzyskać za nie jak najlepsze ceny. Dzięki pracy i zaangażowaniu wielu osób, nasze marzenia się spełniają.
W każdej gminie sklep charytatywny
W każdej to może być za dużo, są przecież gminy także bardzo małe. Ale w każdym mieście powiatowym, czy gminie miejskiej taka inicjatywa powinna się pojawić. Łączymy w ten sposób naturalną skłonność do dobroczynności mieszkańców z możliwością pozyskania pieniędzy na działalność konkretnej organizacji.
Kilka uwag – ta działalność nie jest samofinansująca się, aby nie generować kosztów, powinni tu pracować wolontariusze, ważna jest przejrzystość działań, zaufanie do organizacji i widoczne efekty jej pracy finansowanej ze sprzedaży darowizn. Byłoby świetnie, aby nie pokrywać kosztów najmu i mediów – może prosić samorząd? Lokalnego przedsiębiorcę? Parafię? Albo uruchomić sklep – przynajmniej na początku – w instytucji samorządowej?
Ważne jest umiejętne powiązanie możliwości oszczędnego urządzenia sklepu, inaczej będzie to “skórka za wyprawkę”. Choć prawdę mówiąc, jeżeli bilans jest na zero, to też nieźle, tylko wtedy kłania się sklep społeczny, z jego nieco inną misją...
Arkadiusz Jachimowicz
Na zdjęciu: Andrzej Mierzejewski, kabaret Smile
Fot. archiwum Stowarzyszenia ESWIP