Czcionka:
Kontrast:
Być blisko ludzi
data dodania: 23.09.2022
Być blisko ludzi

- Dla mnie praca społeczna to po prostu miejsce, w którym się realizuję zawodowo i osobowościowo. Gdzie obie strony z tego korzystają. Ja i Ci, którym pomagam – mówi Urszula Trubacz. Z prezeską Stowarzyszenia Adelfi rozmawiamy o trzecim sektorze, działaniach zarządu i wyzwaniach dla subregionu ełckiego.

 

Prezeska i założycielka Stowarzyszenia Adelfi oraz Fundacji Kocham Jaśka, ponadetatowa mama edukująca swoje dzieci sama w domu. Skąd masz siłę i motywację do dalszego rozwoju oraz pomagania innym?

- Chyba nie ma prostej i bezpośredniej odpowiedzi. Pewnie jakieś aspekty osobowości łączą się z nabytymi umiejętnościami i sprawiają, że tacy jesteśmy w działaniu. Bardzo mi zależy na tym, że jeżeli mam na coś wpływ i jest taka możliwość, to chcę wybrać jak najlepszą opcję dla regionu, w którym żyję. Trochę to związane z doświadczaniem własnej sprawczości oraz empatią do otoczenia, wraz z marzeniami o lepszym świecie. No i się okazało, że jestem bardzo sprawcza i mam sporo energii życiowej. Oczywiście wyczerpującej się, bo jak wielu aktywistów i mnie dotknął syndrom wypalenia. Nie mniej nosimy w sobie superbohatera, który wsiada na łódź i płynie odkryć nowe kontynenty. Poszukujemy sensu i iskry, które pozwolą nam doświadczać, że życie może być dobre i piękne.

- Czym dla Ciebie jest praca społeczna?

- Najchętniej bym odpowiedziała, że pracą, w której najbardziej mogę realizować swoje kompetencje i umiejętności. Dobrze by było, żeby dzisiaj patrzono na to tak, że osoby pracujące społecznie to osoby o unikatowych możliwościach, które powinny za to otrzymywać wynagrodzenie. Jest taki moment, że pasja, szczególnie w trzecim sektorze, powinna stać się aktywnością wynagradzaną, bo ona również potrzebuje czasu, zaangażowania i rozwoju, by służyć innym. Nie da się tego poziomu osiągnąć „po godzinach”, więc dla mnie praca społeczna to po prostu miejsce, w którym się realizuję zawodowo i osobowościowo. Gdzie obie strony z tego korzystają. Ja i ci, którym pomagam.

- Dla wielu Ty to Adelfi, a Adelfi to Ty. Z czego jesteś najbardziej zadowolona w swoim zespole?

- Często słyszę, że Adelfi to liderska organizacja, kojarząca się ze mną. I prawdą jest, że włożyłam ogromny wysiłek w jej rozruch. Ale dzisiaj czuję się już inaczej. Gdy słyszę Adelfi, nie słyszę „ja”. Dzisiaj Adelfi to ludzie, bez których ta organizacja nie istnieje. Doszliśmy do pułapu, gdzie może być tylko „my”. Mam jasność, za co odpowiadam w stowarzyszeniu, co jest moją mocną stroną i to chcę dawać tej organizacji. Mam jasność jak tworzy ją Kinga, Aneta, Kamila, Agnieszka, Gosie… członkinie i pracownicy. Kreujemy razem, bierzemy odpowiedzialność razem, przekonujemy się razem, razem rezygnujemy i wspieramy. Dzisiaj to jak wymiana potencjałów. Ciekawe jest to, że dopiero jak uznałam swój własny wpływ na tworzenie tej organizacji, wysiłek, kilka lat wolontariatu, weksle i odpowiedzialność, którą biorę na siebie, to zaczęłam uznawać znaczenie i wagę innych. Uznając swoje znaczenie zaczęłam odpuszczać i tworzyć przestrzeń dla nich, doceniając i chcąc, żeby rozwijali się, zarabiali oraz spełniali. Taka paradoksalna teoria zmiany, ale tak jest... Uznaję, że jestem ważna, ale zupełnie nie muszę tego udowadniać. Sprawia to, że jestem bardzo wdzięczna za zespół, który jest ważny dla mnie i dla istnienia oraz rozwoju organizacji Adelfi.

- Kto najbardziej wspiera Cię prywatnie?

- Moje dzieci i moje przyjaciółki. Gdy to wypowiadam, czuję ciepło w sercu i poruszenie. Dziękuję za Wasz wybór mnie, za bycie obok bez oczekiwania. No i przyznam, że zawodowo czuję się też wspierana prywatnie. Jestem mamą Jasia z niepełnosprawnością. Dzisiaj zespół spotkał się on-line, bo opiekuję się nim w domu. Mówię do ekipy, że słuchajcie, nie mogę wyjść, przyjść itp., dla nikogo to nie problem. Mamy w sobie dużą przestrzeń na dawanie sobie wsparcia też prywatnie, z uwagą, by nie była to ucieczka od odpowiedzialności. Dlatego jako zarząd mamy wyostrzone zmysły i czasem stawiamy granice, ale otwartość jest duża.

- Co jest głównym celem stowarzyszenia na ten rok?

- Mamy kilka zadań związanych z Ośrodkiem Wsparcia Ekonomii Społecznej. Weszła nowa ustawa, trochę spraw jest do poukładania i oczywiście mamy lekkie napięcie z nowym programowaniem oraz dalszym finansowanie, od którego zależy nasza praca. A poza tym rozwijamy dalej naszą Inicjatywę Łącznik, genialną kooperatywę oraz przedsiębiorstwo społeczne utworzone przy Fundacji Kocham Jaśka, które ma łączyć zasoby naszego CISu z rynkiem. To już całkiem sporo. Nie jesteśmy dużym zespołem, ale wybitnie kreatywnym i innowacyjnym.

- Co jest dla Was największym wyzwaniem?

- Aby stowarzyszenie stało się stabilnym miejscem pracy i rozwoju, bez stresu, czy mamy pieniądze na działanie. No i marzy się nam jakaś własna siedziba…

- A co jest największym wyzwaniem dla subregionu ełckiego?

- Żebyśmy przestali się siebie bać i sobie ufali. Działań jest tyle, że nikt nikomu nie zagraża. Ciągle uczymy się współpracy. Spory o to, co kto wymyślił, dublowanie pomysłów, niechęć do fajnych inicjatyw innych NGO to ciągle nasz smutny obrazek. Nie uważam, że z każdym trzeba współpracować. Sama tego nie robię, bo współpracować chcę z tymi, którym ufam i którzy mają podobne wartości do naszych. Ale jestem daleka od szkodzenia. Mogę wspierać również tych, którzy się różnią, ale niech nie szkodzą i będą uczciwi. Tego, mam wrażenie, nie umiemy, dialogu w różnorodności. Ale to chyba nie tylko temat dla naszego subregionu. A poza tym wyzwaniem jest też niezostawanie w tyle reszty województwa. Z lekka nie nadążamy, brakuje nam zasobów i ludzi. Nadrabiamy kreacją i innowacjami, fajnie by było jeszcze innymi obszarami.

- W regionie ełckim prowadzone są ciekawe projekty. Jak sądzisz, które z nich mogą być inspiracją dla organizacji z innych stron Polski?

- Każda inicjatywa i projekt, który jest sukcesem. Obserwuję, jak przedsiębiorstwa społeczne i organizacje radzą sobie w trudnym otoczeniu, a robią to mocą swojej elastyczności i pomysłowości. Mam wrażenie, że warto zajrzeć na zaplecze tych projektów i sprawdzić, jak sobie radzą z drobnymi codziennymi sprawami, bo to właśnie może być inspirujące. Jak zmieniają modele zarządzania i pomysły na finansowanie, jak np. ełcka #SocialCafe z Fundacji Innowacja. Inspiracji mamy wiele, też do rozumienia jak rozwijają się start-upy, bo u nas inicjatywy praktycznie zaczynają od zera i pną się w górę. Najwięcej u nas takich start-upów opartych o zasoby kreatywnych liderów. No i bez dwóch zdań nasz program „Lider w mocy”, który rozwijamy od kilku lat, jest świetną platformą wzajemnego wsparcia. Mam nadzieję, że coraz bardziej będzie nas widać. Mieszkają tu wspaniali ludzie!

Weronika Pietroń