Historia Elbląga to historia dobroczynności. Miasto założone zostało 785 lat temu przez Krzyżaków - zakon, którego powołaniem było ratowanie i leczenie ludzi. Dziś Krzyżaków oceniamy przez pryzmat podboju Prusów oraz konfliktów i wojen prowadzonych z Polską i Litwą. Ale to oni założyli i wyposażyli szpital św. Ducha i sprowadzili do Elbląga dominikanów - zakon żebraczy, utrzymujący się z datków wiernych. Wielki Mistrz Hermann von Salza przekazał elbląskiej kaplicy zamkowej najcenniejszy dar - drzazgę z Krzyża Świętego, by zapewnić miastu napływ pielgrzymów.
Cały okres średniowiecza w Elblągu, to historia stowarzyszeń i bractw, po których pamiątką są gotyckie i barokowe ołtarze w katedrze św. Mikołaja. Bractwa dbały o duchowość członków i trwałość obyczajów, ale też opiekowały się wdowami i sierotami. Bractwo ubogich gromadziło środki dla zapewnienia godnego, chrześcijańskiego pochówku najuboższym. Za życia znajdowali oni schronienie w szpitalu św. Ducha, gdzie pod warunkiem przestrzegania regulaminu mogli liczyć na opiekę, strawę i dach nad głową. Szpitale św. Jerzego - staromiejski (dziś kościół Bożego Ciała) i nowomiejski przyjmowały pod swój dach zakaźnie chorych. Szpital św. Elżbiety, od którego wzięła nazwę ulica Szpitalna, opiekował się ubogimi i opóźnionymi, dając im szansę na naukę rzemiosła. Elblążanie hojnie wspomagali te placówki, często zapisując im w spadku czynsze lub nieruchomości. Również magistraty obu miast (Starego i Nowego Miasta) dbały o odpowiednie uposażenia.
Wiek XIX, wiek pary przyniósł naszemu miastu dynamiczny rozwój przemysłu, a z nim również duży napływ ludności. Z jednej strony następowało bogacenie się elit, z drugiej rosła ilość ludzi biednych. Spośród wielu fundacji działających w tym czasie największą i najważniejszą była fundacja Pott-Cowle. Utworzył ją Richard Cowle (1755-1821), angielski kupiec, który w ten sposób odwdzięczył się Elblągowi za umożliwienie osiedlenia się bez konieczności płacenia wysokich podatków. Dysponując majątkiem zmarłego bezdzietnie szwagra - Pott’a oraz swoim własnym (również nie miał dzieci i spadkobierców), przekazał powstałej w roku 1821 fundacji niebotyczną kwotę 200 tys. talarów i dodatkowo 2000 talarów dla zreformowanej kasy ubogich. Fundacja co roku wspierała elbląskie szkoły i szpitale oraz bezpośrednio ubogich. Działała przez ponad 100 lat i to m.in. z jej funduszy dwukrotnie w Elblągu zbudowano miejski szpital (przy ul. Pestalozziego i przy ul. Żeromskiego).
Kolejną ważną postacią był Ignatz Grunau (1795-1868), pierwszy elbląski przedsiębiorca na wielką skalę. Urodził się w Braniewie, ale do majątku doszedł w Elblągu. Był katolikiem w protestanckim mieście. W 1836 r. założył dla swoich pracowników jedną z pierwszych w Niemczech i pierwszą w Prusach kasę chorych, którą po 8 latach udostępnił wszystkim pracującym elblążanom. W 1847 r. sprowadził do Elbląga dziesiątki tysięcy ton ryżu i zboża, które rozdano najuboższym mieszkańcom Elbląga. Grunau zasiadał w Radzie Miejskiej, był posłem do parlamentu krajowego w Berlinie i parlamentu prowincji w Królewcu. Był prowizorem kościoła św. Mikołaja, członkiem resursy Humanitas. Włączył się w organizację teatru w Elblągu oraz Towarzystwa Upiększania Elbląga. Był mentorem i finansował edukację Ferdinanda Schichau’a.
Schichau kontynuował dzieło dobroczynności Grunau’a, dzieląc się z pracownikami i miastem owocami swojego sukcesu. Również prowadził kasy chorych i do nich dopłacał (robił to także Bernard Loesser, właściciel fabryki cygar), finansował szkoły zawodowe, sierocińce i kasę ubogich. Wspierał rozwój miasta i jego infrastruktury. Jego córka przekazała miastu rodzinne udziały w kurorcie Krynica Morska, by mogli z niego korzystać wszyscy elblążanieTypowo elbląskim filantropijnym zwyczajem były Mateczki Adwentowe (Adventmütterchen). Tradycja ta sięgała XVII wieku, gdy w rejonie dzisiejszej ulicy 12 Lutego i Słonecznej założono szpital dla zadżumionych „Petsbude”(gdy nie było epidemii, szpital opiekował się ubogimi). Nie był on finansowany przez miasto. Utrzymywał się z nielicznych fundacji oraz kwest. Mateczki zbierając datki przepytywały dzieci ze znajomości modlitwy i katechizmu, a za poprawne odpowiedzi nagradzały ciasteczkami i suszonymi owocami. Wysłuchiwały też dziecięcych marzeń o świątecznych prezentach. Przysłuchujący się dyskretnie rodzice uzyskiwali wskazówki, jaki to prezent pod choinką uraduje ich pociechy. Aby życzenia te dotarły do nieba, trzeba było wnieść drobną opłatę - 10 fenigów. Tradycja ta trwała w Elblągu do 1945 roku.
Ale w czasach hitlerowskich dobroczynność upaństwowiono. Podobnie było po wojnie w czasach PRL. Filantropię traktowano jako „burżuazyjny” zwyczaj, którego nie ma potrzeby kultywować. Odrodziła się w latach 80-tych XX wieku w sposób nieformalny. Najpierw jako pomoc niesiona z zagranicy (dla Elbląga z Norwegii, Niemiec i Holandii), a następnie samopomoc, głównie dla internowanych i pozbawionych pracy działaczy „Solidarności” oraz dla dzieci chorych na rzadkie choroby. Wraz z odzyskaniem przez Polskę wolności, to wielki wybuch dobroczynności uchronił nas, szczególnie tych najmniej posiadających i najmniej zaradnych przed głodem i ubóstwem. Działalność ta miała też wsparcie na miarę możliwości ze strony samorządu miejskiego.
Julisz Marek