Czcionka:
Kontrast:
Wiele osób nadal pomaga
data dodania: 30.01.2023
Wiele osób nadal pomaga

Jest wiele osób, które pomagają, nie zapominając o Ukraińcach i Ukrainie podczas tej straszliwej wojny. Za ogromne serca należy się pomagającym najwyższy szacunek.

Rozmawiamy ze Stefanem Migusem, przewodniczącym Olsztyńskiego Oddziału Związku Ukraińców w Polsce.

 

- Ilu obywateli Ukrainy przebywa dziś na Warmii i Mazurach?

- Ocenia się, że może to być około 10 tysięcy uciekinierów.

 

- A ile tysięcy osób liczy mniejszość ukraińska na naszym terenie?

- Mniejszość ukraińska w regionie liczy około 70 tysięcy osób, najwięcej w skali kraju. Jednak nie wszyscy decydują się na deklarowanie swojej tożsamości narodowości czy też kultywowanie tradycji.

 

- Związek Ukraińców w Polsce, wcześniej Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, także w naszym regionie,  działa od  1956 roku, jednak nigdy wcześniej w swojej historii nie zmierzył się z tak dramatyczną sytuacją.

- To, co widzimy obecnie w Ukrainie, jest tak naprawdę eskalacją wojny toczącej się od 2014 roku. Według mnie władze ukraińskie nie reagowały odpowiednio wcześniej, tak samo zresztą jak Europa i świat, choć przecież widzieli w jakim kierunku wszystko zmierza. Znając historię imperium rosyjskiego, i doświadczając lat niewoli i okupacji, władze i świat mogły przewidzieć, że dojdzie do eskalacji w tej okrutnej wojnie. Imperium zawsze było agresorem. Okazywało wrogość wszystkim swoim sąsiadom, nie tylko Ukrainie. Rosja nigdy nie uważała Ukrainy za odrębne państwo, według niej na terytorium Ukrainy nie było narodu innego niż rosyjski. Przywłaszczając sobie i grabiąc osiągnięcia innych narodów budowała na kłamstwie imperium zła. Wystarczy jeden przykład. Rosjanie uważają za swoją kolebkę Ruś Kijowską. Tymczasem o kimś takim  jak naród rosyjski czy Moskwa wtedy nie słyszano. Wywodząc się z odłamów rozsypującej się ordy mongolskiej ci barbarzyńcy zaczęli się rozpychać gdzieś w XIV-XV wieku. Bardziej cywilizowani sąsiedzi naiwnie wierzyli, że i tych przybyszy zdołają ucywilizować. Jak się okazuje, nic bardziej błędnego nawet w XXI wieku. Takiego okrucieństwa wobec ludności cywilnej, w tym dzieci i kobietm, nie było od II wojny światowej.

 

- Wojna w Ukrainie spowodowała, że musieliście zmienić zakres działań.

- Jako Olsztyński Oddział Związku Ukraińców, jesteśmy jednym z największych oddziałów w Polsce. Dotychczas zajmowaliśmy się różnorodną działalnością kulturalno-oświatową, popularyzacją kultury ukraińskiej, włączając do tych działań również twórców i artystów z Ukrainy. Prawie od ćwierćwiecza organizujemy razem z najlepszymi teatrami Ukrainy Ogólnopolskie Dni Teatru Ukraińskiego w olsztyńskim Teatrze im. S. Jaracza. Przez dziesięć lat zapraszaliśmy po 40 dziennikarzy telewizji i radia z Ukrainy na festiwale „Kalinowe Mosty”, których celem była popularyzacja wśród społeczeństwa Ukrainy akcesji Polski do Unii Europejskiej i korzyści z niej płynących. Właśnie w latach organizacji tych festiwali (w latach 2010-2019) liczba zwolenników UE przeważyła, i to znacznie nawet w regionach uważanych, niesłusznie moim zdaniem, za prorosyjskie. O naszej inicjatywie odnośnie współpracy polskich i ukraińskich samorządów terytorialnych już wspomniałem. Ona również przynosi ogromne korzyści obu stronom. Niezależnie od tej działalności zawsze angażowaliśmy się w ważne dla Ukrainy wydarzenia. Wymienię chociażby studencką Rewolucję na Granicie, Pomarańczową Rewolucję czasów Wiktora Juszczenki  i Euro-Majdan.  Jeszcze bardziej zaczęliśmy wspierać naszą duchową Ojczyznę po wybuchu wojny w 2014 roku na ukraińskim Krymie i w Donbasie. Od 24 lutego minionego roku, od brutalnego zaostrzenia działań i zbrodni wojennych popełnianych przez moskiewskich barbarzyńców, aktywność pomocowa naszych środowisk istotnie wzrosła. Wiele osób zaangażowało się w akcje pomocowe zarówno dla samej Ukrainy jak i dla uciekinierów, którzy znaleźli się w Polsce. Są to m.in. wolontariusze, którzy już w dniu wybuchu wojny jeździli na granicę po uciekinierki z małymi dziećmi. Od razu też rozpoczęli różnorodne zbiórki żywności, środków higieny, medykamentów i odzieży zarówno dla tych, którzy uciekli przed wojną do Polski jak i dla uciekinierów wewnętrznych, którzy przemieścili się z objętych wojną terytoriów do nieco bezpieczniejszych regionów swojej ojczyzny. Społeczność ukraińska Warmii i Mazur aktywnie pomaga też Zbrojnym Siłom Ukrainy. Chcę podkreślić, że w tej pomocy bardzo aktywnie uczestniczą indywidualnie i zbiorowo też i Polacy,  pomagają aktywnie  samorządy terytorialne, w pierwszym rzędzie te, które mają partnerów w Ukrainie, szpitale, związki zawodowe (w tym policyjne), straż pożarna i wiele innych organizacji w tym pozarządowych takich jak m.in. warmińsko-mazurska FOSa, firm i różnorodnych jednostek. Robią wszystko, by tę wojnę zakończyć, zwycięstwem Ukrainy. I zakończyć ją jak najszybciej. Gdyby tak zdecydowanie  postępowała cała Europa ta straszna wojna stałaby się już przeszłością, a zagrożenie dla cywilizowanej Europy i świata spadło.

 

- Jak pan wspomniał, w pomoc zaangażowało się wiele osób, ale też organizacji.

- W naszym oddziale Związku Ukraińców jest wiele kół, które angażują się w regularną pomoc. A trzeba dodać, że tych kół jest 17 i nikogo nie trzeba namawiać. Wiele osób stale pomaga, współpracuje też z lokalnymi samorządami. Procentuje to, na co zwracaliśmy uwagę od lat, że ważna jest współpraca regionów ukraińskich z polskimi samorządami. Pomagaliśmy nawiązać kontakt z przedstawicielami Ukrainy w niemal trzydziestu przypadkach. Obecnie więc miasta czy gminy, które dotąd współpracowały w innym obszarze, łączą siły, by nieść pomoc placówkom medycznym, ludności cywilnej, która jest bombardowana, rozstrzeliwana, mordowana na różne okrutne sposoby. Zawsze uważałem, że ta współpraca samorządów terytorialnych Polski i Ukrainy ma ogromne znaczenie. Mieliśmy i mamy w tym względzie poparcie władz województwa, począwszy od połowy lat 90. ubiegłego  wieku. To wtedy inicjowano wiele umów partnerskich, które z upływem lat zyskiwały na znaczeniu. Cieszy mnie bardzo aktywna postawa Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego i Urzędu Marszałkowskiego, solidaryzujących  się z Ukrainą i wspierających naród ukraiński. Nasz region współpracuje z obwodem rówieńskim, gdzie teraz pomaga m.in. ludności cywilnej, ale także tamtejszym szpitalom i innym potrzebującym pomocy.

 

- Jak wygląda wasze wsparcie?

- Jako Związek Ukraińców prowadzimy też działania podobne do Caritasu, z organizacją zarówno Ukraińskiej Cerkwi Grecko-Katolickiej, jak i Kościoła Rzymsko-Katolickiego. W olsztyńskim soborze UCGK  działa duży punkt pomocowy, gdzie codziennie przychodzi wiele osób, które potrzebują pomocy. Aktywnie wspierają akcje duchowni aktywiści prawosławnej organizacji humanitarnej ELEOS z Podlasia. Mamy jako Oddział ZuwP, kontakty z organizacjami socjalnymi i społecznymi nie tylko z Polski, ale również zza granicy, m.in. w Finlandii,  Kanadzie, Włoszech. Transporty darów płyną z Holandii, Niemiec. Są to również prywatni darczyńcy ze Stanów Zjednoczonych. Znaleźliśmy przewoźnika, który transportuje pomoc, która trafia do żołnierzy. To nie jest takie proste, bo wiele osób boi się jechać z pomocą w miejsca, gdzie linia frontu jest blisko.

 

-  Obecnie m. in. FOSa zaangażowała się w zbiórkę śpiworów, koców, odzieży, medykamentów, świec oraz zapałek dla mieszkańców Ukrainy. Dary już trafiają do regionów Ukrainy, które w wyniku ataków Rosji na infrastrukturę energetyczną, zostały odcięte od prądu. To jedna z wielu organizacji, która z wami współpracuje.

- Tak, Federacja Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego FOSa bardzo nas wspiera w wszechstronnej pomocy Ukrainie i uciekinierom, którzy z dziećmi znaleźli bezpieczny kąt w naszym regionie. Wspiera nie tylko zbiórkami, ale także organizuje cały szereg akcji ułatwiających pobyt uciekinierom. Organizuje kursy języka polskiego, żłobki i przedszkola, tłumaczenia przysięgłe dokumentów, różnorodne akcje ułatwiające pobyt i życie.  Muszę zaznaczyć, że organizacje i osoby i firmy prywatne z naszego województwa również stanęły na wysokości zadania i są w tę pomoc bardzo zaangażowane. Trzeba tutaj wspomnieć również o władzach Olsztyna, które organizują działania pomocowe trafiające do Łucka, czyli miasta partnerskiego i nie tylko. To też międzynarodowy związek zawodowy policjantów, o którym już wspomniałem. Już w pierwszych dniach wojny ruszyli ze wsparciem nie tylko osób cywilnych, ale również żołnierzy, organizując odzież ochronną, buty wojskowe czy sprzęt ochronny. Przedstawiciele naszego regionu pokazali, że w obliczu tragedii i ludzkich nieszczęść nie pozostają obojętni. W jakiejś mierze wynika to również z tego, że województwo warmińsko-mazurskie jest jednym z najbardziej wielonarodowych, wieloetnicznych, wielokulturowych regionów w Polsce. W czasie Akcji "Wisła” przesiedlono na te tereny 56 tys. Ukraińców, ale są tutaj również potomkowie repatriantów z Ukrainy,  Litwy czy Białorusi.

 

- Mieszkańcy Warmii i Mazur wspierają Ukrainę i wierzę, że tak będzie dalej. Czego oczekują ludzie, którzy tam zostali?

- Są oni przede wszystkim niezmiernie wdzięczni za każde wsparcie, które do nich dociera. Szczególnie ci mieszkańcy, którzy zamieszkują tereny blisko frontu i ci, którzy zostali wyzwoleni spod okupacji. Tam sytuacja jest bardzo dramatyczna. Rosjanie bombardują nie obiekty wojskowe, a cywilne. Niszczona jest nie tylko infrastruktura energetyczna ale i szpitale, bloki mieszkalne, szkoły, przedszkola, żłobki. Wróg chce w ten sposób zastraszyć ludność. Wywołuje to jednak efekt odwrotny do zamierzonego. Myślę, choć to jest moje osobiste zdanie, że ta wojna zakończy się w tym roku zwycięstwem Ukrainy. Dziś zewsząd płyną deklaracje pomocy. Dzięki naszym działaniom Zaporoże podjęło współpracę z Solidarnością, a my zainicjowaliśmy spotkanie z Lechem Wałęsą, który wspiera pomoc dla Ukrainy. To podnosi na duchu, ale chciałoby się rozpocząć już odbudowę Ukrainy, miast, mieszkań, zakładów. Już teraz zapewniamy, że kiedy ten czas nastanie, również nie przestaniemy pomagać.

 

- W jaki sposób jeszcze każdy z nas może wesprzeć Ukraińców?

- To zależy, do której grupy chcemy trafić. Armia nadal potrzebuje ciepłej odzieży, butów, ale również medykamentów, a także karetek medycznych, samochodów terenowych. Mimo że bywają już dość dobrze zaopatrzeni, to jednak potrzeby są ogromne, bowiem wiele sprzętu niszczą działania wojenne. Wciąż brakuje, szczególne w miejscowościach przyfrontowych objętych walkami, żywności, wody, środków higienicznych, medykamentów.  Jest wiele osób rannych, inwalidów wojennych, chorych potrzebujących wózków inwalidzkich, kul. Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielami szpitala dziecięcego z Zaporoża, którzy mówili mi, że szpitale  bardzo potrzebują narzędzi chirurgicznych. Osoby cywilne cieszą się z każdego transportu, w którym znajdą się nie tylko świece i zapałki, ale też ciepłe koce, śpiwory, ubrania dla dzieci. Staramy się nadal dostarczać karetki, samochody do przewożenia rannych, pojazdy terenowe. Na wagę złota są generatory różnej mocy  I o ile jeszcze udaje się zebrać pieniądze na to wszystko, to zaczyna brakować potrzebnych  środków transportu. Trzeba ich szukać poza granicami kraju. Wojna trwa. Cywilizowani politycy europejscy, którzy mogliby ją szybko  ukrócić, prowadzą niestety swoje gry polityczne z ociąganiem dostarczając ukraińskim żołnierzom to co najpotrzebniejsze dla zdobycia zwycięstwa - skuteczną broń  i amunicję. Taka „dyplomacja” powoduje ogromny wzrost ofiar i straszliwe ruiny. Wojna się przeciąga. Chciałoby się wierzyć, że wszyscy spierający Ukrainę, a także uciekinierów nie zobojętnieją i nie przestaną wspierać potrzebujących różnorodnej pomocy sąsiadów.

 

- Dotychczasowe, płynące z różnych stron wsparcie, pokazuje, że zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa, a to też podnosi na duchu?

- I zasługuje na najwyższe uznanie. Chciałoby się wierzyć, że ta aktywność, okazane ogromne serca pozostaną wielkie aż do zakończenia wojny. Tak już jest w naturze człowieka, że po pewnym czasie zaczyna przyzwyczajać się do sytuacji, także do wojny toczącej się tuż obok i obojętnieją, przyzwyczajają się do tych barbarzyńskich zdarzeń, które zaczynają zdawać się codziennością. W moim środowisku widzę jednak, że wiele osób wciąż bardzo aktywnie wspiera Ukrainę, pojawiają się kolejne inicjatywy. Potrzeby są wciąż ogromne. Nie możemy zapominać o tym co dzieje się u naszych ukraińskich sąsiadów. Cały czas musimy być świadomi jednej groźnej rzeczy. Jeśli przegra Ukraina, to porażkę poniesie również Europa. Odnoszę wrażenie, że kraje Zachodu Europy, czyli tych państw, które są bardziej oddalone od konfliktu, nie zdają sobie sprawy z tego, co mogłoby je czekać, gdyby Ukraina przegrała tę wojnę. Putin pójdzie wtedy dalej. Przecież on, Łukaszenka, Miedwiediew i im podobni cały czas podkreślają, że nie walczą z Ukrainą, a z NATO. Gdyby sankcje były bardziej zdecydowane, a sprzęt wojskowy szybciej, i w większej ilości, trafiał do ukraińskich żołnierzy, ta wojna byłaby już przeszłością, a zbrodniarze stanęliby przed trybunałem sprawiedliwości. A tak liczba ofiar rośnie, skala zniszczeń jest coraz większa. Nie rozumiem Zachodu, nie mogę pojąć dlaczego tak opieszale reaguje na prośby Ukrainy. Europa i świat miała wiele lat na to, by Rosję zdyscyplinować, ale tego nie zrobiła. Z ociąganiem zabrała się do tego i teraz, gdy moskiewskie barbarzyństwo triumfuje, tylko czeka na to, żeby uderzyć w całą Europę. Czy tego chcemy?

 

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Fot. Andriy Mykhaylyk